Tytuł: Another Head Aches, Another Heart Breaks
Paring: Larry
Oryginał: be_my_larry
Zgoda od autorki: Jest.
Opis: Louisa nie ma i Harry też tego chce.
(List Harry’ego do Louisa)
~*~
Drogi Lou,
Jedynym powodem, dla którego to piszę, jest to, że pomyślałem iż
moja rodzina i chłopcy zasługują na to, by wiedzieć dlaczego to robię, o
całym pieprzonym bólu, z których muszę sobie radzić. O tym, dlaczego
chcę umrzeć.
To było 12 marca, kiedy umarłeś. Padał śnieg tamtego ranka, tak
jak teraz. Pamiętam, że byłeś podekscytowany, by wreszcie mieć dzień
wolny, tylko dla nas. Czekaliśmy na to, przez cały ten stres, który
odczuwaliśmy, od kiedy ujawniliśmy się w lutym.
Nadal uważam, że to dziwne, że ludzie wkurzyli się o to, że
jesteśmy gejami - byłeś moją omegą*, którą nadal bardzo kocham i to nie
powinno być tak wielkim zaskoczeniem, że byliśmy ze sobą związani.
Zawsze byłeś dumny ze mnie i naszego związku, nie ważne co by się
wydarzyło i to nadal sprawia, że czuję się szczęśliwy, kiedy o tym
pomyślę. Byłeś tak kochany, kiedy stawałeś się opiekuńczy, tak bardzo za
tym tęsknię. Tęsknię za Tobą.
W każdym razie, zawsze byłeś tym, który śpi dłużej, więc było to
trochę niepokojące, kiedy obudziłem się sam (tak bardzo tęsknię za
budzeniem się z twoją nogą owiniętą wokół mojego brzucha i twarzą
schowaną w mojej szyi. Łóżko jest tera zawsze zimne kiedy się budzę).
Twoja strona łóżka była dość zimna i nadal pachniała jak ty (ten słodki
zapach różowej lemoniady i zielonego jabłka, za którym tak cholernie
tęsknię Louis). Nie poczułem niczego dziwnego poza faktem, że byłem sam,
więc wstałem i poszedłem do kuchni, gdzie znalazłem notatkę od ciebie
na lodówce. Nadal ją mam, leży teraz koło mnie. Chciałbym poczuć wtedy
swój instynkt i wyjść za tobą, ale ja czytałem twoją notatkę mówiącą “niedługo
będę w domu Haz. Wyszedłem tylko do sklepu zrobić szybkie zakupy. Nie
będzie mnie tu przez następne dwa tygodnie i założyłem twoją kurtkę by
trzymać inne alfy* z daleka. Nie martw się o mnie kochanie, będę
bezpieczny. Kocham Cię xx”.
To zabija mnie każdego dnia. To, że powiedziałeś, że będziesz bezpieczny i nie powinienem się martwić. Że niedługo wrócisz.
Próbowałem
do ciebie zadzwonić, ale znowu zapomniałeś telefonu (nie ważne ile razy
mówiłem ci, żebyś tego nie robił) i nie było sposobu, bym mógł cię
sprawdzić. Mogłem wyjść i próbować cię dogonić, ale nie wiedziałem, w
którą stronę poszedłeś. I tak bym cię nie znalazł, ale chodzi o to, że
nawet nie próbowałem. Nie próbowałem cię kurwa ochronić. Tak cholernie
nienawidzę siebie za to. Przepraszam, że cię nie ochroniłem Louis.
I od kiedy nie próbowałem cię ochronić, siedziałem. Siedziałem i
czekałem, aż wrócisz do domu, do mnie. Czekałem przez pół godziny, ale
ciebie nadal nie było. Zegar wybił 10 kiedy to się stało. Kiedy moje
serce się kurwa roztrzaskało.
Ból zaczął się w mojej głowie. Piekący ból przechodził przez moje
czoło a potem krążył wokół, moje bębenki pękały. Czułem jakby dwie ręce
owinęły się wokół mojej szyi i dusiły mnie. Czułem się tak, jakby ktoś
wbił sztylet w mój brzuch i kręcił nim, kiedy moje ręce były odciągnięte
od rękojeści. Moje kolana trzęsły się, a ja płakałem. Moje serce
rozpadło się na kawałeczki.
Chciałbym by ten ból był moim największym wrogiem.
Ból zabierał mi przyjaciela, nasza więź została przerwana.
Zwymiotowałem na podłogę, kiedy dostałem telefon ze szpitala. Potrącił
cię pijany kierowca, obydwoje zginęliście, więc nikogo nie oskarżono.
Zginąłeś od uderzenia, tak mi powiedzieli. Kobieta mówiła, że jest jej
bardzo przykro z powodu mojej straty i brzmiało to poważnie. Zastanawiam
się, jak szczerze smutno ona brzmiała, z powodu osoby, której nawet nie
znała… może była fanką.
Pamiętam, że pierwsze co poczułem to złość.
Kiedy byłem zły,
pomyślałem o życiu, które obiecałeś, że będziemy mieli. Pomyślałem o
tobie, jak mówiłeś, że nigdy mnie nie zostawisz, nie ważne co.
Pomyślałem o tobie będącym w ciąży z moimi maluszkami za parę lat,
dreptającymi po domu z tymi ciągutkami**, które lubiły przyklejać ci się
do zębów i jak słodkie byłyby twoje pocałunki. Pomyślałem, że to teraz
się nigdy nie stanie. Nigdy nie zajdziesz w ciąże, bo już cię nie ma.
Przekonałeś mnie, by kupić ten duży dom z sześcioma sypialniami,
przysięgając, że będziemy ich potrzebować dla naszych dzieci, które
będziemy mieć, ale będąc szczerym, mogłeś wypełnić pustą przestrzeń
swoją witalnością i nadzieją. Teraz, kiedy ciebie nie ma, pusta
przestrzeń, którą wypełniłeś, zmiażdżyła mnie. Było zimno i samotnie.
Cisza dzwoniła mi w uszach, czułem się pusty.
Byłem zły. Zły na ciebie, że mnie zostawiłeś. Zły na Boga, że mi
cię zabrał. Zły na siebie, że nawet nie walczyłem. Powinienem cię
chronić, ale tego nie zrobiłem. Myślę, że nadal byłbyś ze mną, gdybym
spróbował. Może to był test, może Bóg chciał zobaczyć, czy pasowałem na
bycie alfą i kiedy nie byłem, zabrał moją omegę. Moją lepszą część.
Rozgrzana do czerwoności dłoń ciążyła na moim ramieniu i poddałem
się. Pozwoliłem temu wygrać. To pchało mnie i wrzeszczałem.
Roztrzaskałem wazon z kwiatami, które przyniosłeś tydzień wcześniej.
Bardzo płakałem tamtego dnia, zamazywał mi się wzrok kiedy myślałem o
pogrzebie, wybiłem dziurę w ścianie i złamałem nadgarstek. Bolało
później, ale nie czułem tego zbytnio, kiedy wrzeszczałem i rzucałem się
na kanapie. Roztrzaskałem każdą z naszych komedii romantycznych,
większość dlatego, że oni mogli mieć swoje drugie połówki przy sobie, a
ja nie.
Zniszczyłem dużo naszych rzeczy tamtego dnia, Lou. Przepraszam za zrujnowanie twoich kwiatów Lou, powinieneś na mnie krzyczeć.
Twój
pogrzeb był naprawdę gówniany dla mnie. Twoja mama obwiniała mnie,
krzycząc, że nie zasługuję by być tutaj, kiedy to głównie moja wina, że
odszedłeś. Zgaduję, że miała rację, ale to nadal bardzo boli. Miałeś
zamkniętą trumnę, widocznie twoje ciało wyglądało tak źle, że jego widok
mógłby za bardzo nami wstrząsnąć. Przyniosłem najładniejsze słoneczniki
jakie udało znaleźć mi się w marcu, bo wiem jak bardzo je uwielbiałeś.
Cholernie płakałem podczas pogrzebu i potem kiedy wróciłem do domu. Wypiłem całą butelkę wódki, tą którą lubiłeś.
Ja też lubiłem wódkę, zwłaszcza kiedy piłem ją z tobą. Wódka sprawiała, że stawałeś się przylepny i czuły.
W każdym razie strasznie się wtedy upiłem i przeglądałem twoje
ubrania, głównie wciągając ich zapach. Nadal leżą na podłodze w
sypialni, po prostu nie mogę się zebrać by je podnieść. Czasami udaję,
że to ty je tam zostawiłeś, jak miałeś w zwyczaju. Tęsknię za bałaganem,
którego nienawidziłem, ale nie zdawałem sobie sprawy, jak wspaniały
był, dopóki nie zniknął. Przepraszam, że zawsze z tego powodu krzyczałem
na ciebie.
Piłem przez cały marzec, kwiecień, maj, czerwiec, lipiec i sierpień.
Jedynym powodem, dlaczego przestałem, było to, że zobaczyłem ciebie.
Tańczyłeś, tak jak zawsze zwykłeś to robić. Miałeś starą fioletową
bluzę i legginsy, których nigdy wcześniej na tobie nie widziałem. Miałeś
dwie starsze alfy po swojej stronie, przyciskające się do ciebie, kiedy
kołysałeś biodrami do muzyki i przechyliłeś swoją głowę, by mogły ssać
twoją szyję. Wzdychałeś i chichotałeś, zanim otworzyłeś oczy i
spojrzałeś na mnie. Wtedy do mnie mrugnąłeś.
Odmrugnąłem.
Wtedy zniknąłeś, a twoje miejsce zajął szczupły blond włosy
chłopak, który żył. Poczułem nudności i pobiegłem do jedynego miejsca, w
którym czułem się bezpiecznie i upadłem szlochając.
Obudziłem się na cmentarzu, na twoim grobie, z butelką czerwonego wina w dłoni. Musiałeś być mną zawstydzony. Przepraszam Louis.
Nie tknąłem tej pieprzonej trucizny od tamtej pory.
Żaden z chłopców nie rozmawiał ze mną, odkąd przestałem wychodzić
z domu w październiku, moja mama nie próbowała dzwonić do mnie od
listopada, a Gemma nie napisała do mnie od lipca. Było samotnie, ale
słuchanie twojego śpiewu było dla mnie wystarczające. Ty jesteś dla mnie
wystarczający. Chciałbym czcić cię, gdybyś nadal żył, zasługujesz na
to. Przepraszam, kurwa przepraszam, że tego nie robiłem Louis.
Ja
byłem tym, który zasługiwał na śmierć, nie ty. Dlatego to robię, bym
mógł cię zobaczyć i to nadrobić. Potrzebuję zobaczyć cię ponownie. Muszę.
Tak cholernie za tobą tęsknię, Lou. Po prostu chcę cię jeszcze raz
pocałować, powiedzieć jak wspaniały i cudowny jesteś i że kocham cię tak
bardzo. Jeszcze jeden raz, chcę trzymać cię w moich ramionach.
Traktowałbym cię jak księżniczkę, jak każda alfa powinna traktować swoją
omegę. Tak bardzo cię kocham, Louis. Proszę, przyjdź zobaczyć mnie,
gdziekolwiek jesteś.
Och, kurwa. Zegar właśnie wybił północ. Muszę iść Lou. Kocham cię i zobaczymy się niedługo. Szczęśliwych 23 urodzin kochanie.
Kocham, Harry
(Dokładnie czterdzieści siedem sekund
później, echo strzału rozniosło się po domu i Harry Edward Styles umarł,
ze łzami płynącymi w dół jego policzków, uśmiechem na ustach i listem
ściśniętym w dłoni. Dokładnie jedenaście sekund po tym, martwy chłopak o
imieniu Harry, stanął przed martwym chłopakiem o imieniu Louis)
* nawiązanie do alfy i omegi - początku i końca
** ciagutki - cukierki takie jak np. krówki
pomijając fakt że przepłakałam większą połowę shota to.. cholera to było zdecydowanie piękne, ale końcówka roztrzaskała moje małe serduszko na kawałeczki.
OdpowiedzUsuńprzy okazji zapraszam na moje opowiadanie o larrym. opowiadanie inne niż cała reszta. po śmierci gemmy, harry i louis muszą zaopiekować się jej adoptowaną córką, ale czy to w pełni bezpieczne? zapraszam!:) http://theorphan-sierota.blogspot.com/
Dziękuję xx
UsuńNa pewno zajrzę! :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń