DOSTĘPNE RÓWNIEŻ NA >TUMBLR<

TŁUMACZENIE 'PEOPLE HELP THE PEOPLE' TUTAJ

TŁUMACZENIE 'TO BE(LIEVE) IN LOVE' TUTAJ

sobota, 20 lipca 2013

Maybe i fell in love when you woke me up

Tytuł: Maybe i fell in love when you woke me up
Paring: Larry
Oryginał: harrytomlinsonwhoops
Zgoda od autorki: Jest ;)
Notka od tłumaczki: Pierwszy raz tłumaczyłam tekst napisany w czasie teraźniejszym, ale myślę, że jest ok ;)



Pierwszy raz kiedy Harry i Louis spędzają razem noc jest w zasadzie niesamowity. Harry myśli, że mógłby kochać Louisa, trochę. Kocha sposób w jaki Louis zawsze daje i nigdy nie bierze - z wyjątkiem łóżka, ponieważ jest starszy i bardziej doświadczony a Harry nadal jest dzieckiem, z sercem tak dużym, że pewnego dnia może wybuchnąć.
Kiedy się budzi, Louis jest pierwszym co widzi. I tak, zdecydowanie może się do tego przyzwyczaić.
- Hej. - Louis mówi, uśmiechając się sennie. - Przepraszam, że cię obudziłem, ale twój brzuch wydawał odgłosy i pomyślałem, że mógłbyś być głodny, więc. - wskazuje na stolik nocny, gdzie dwie gorące herbaty i tosty czekają na niego. Harry uśmiecha się, przeganiając sen z oczu.
- Dziękuję. - mówi, jego głos jest mocny od snu. Louis uśmiecha się, a Harry wie, że jest w nim zakochany.

_______

Kiedy Harry decyduje się ciągnąć to z Louisem, jego lewe ramię jest właściwie w połowie pokryte tatuażami, a on sam ma długą listę z następnymi, które chce zrobić. Jest tak długa jak jego drugie ramię, na którym właściwie planuje je umieścić. Pewnej nocy, kiedy czuje się szczególnie romantyczny i silnie zakochany, myśli o dodaniu kolejnego do swojej listy.
- Myślałem, że może twoje imię. - mamrocze we włosy Louisa. Chłopak śmieje się delikatnie i kręci głową.
- Nie sądzę kochanie. Masz dużo tatuaży związanych ze mną i moje imię może być ciężkie do ukrycia. - wyjaśnia, a Harry marszczy brwi.
- Ale będziemy razem na zawsze, prawda? Więc myślę, że mógłbym poradzić sobie z twoim imieniem na mojej skórze na zawsze. I zrobiłbym go w takim miejscu, w którym nikt nie zobaczy. - Harry reaguje, a Louis uśmiecha się smutno.
- Może za kilka lat, co? Będziemy mogli wtedy o tym porozmawiać, jeśli nadal będziemy razem. - Louis mówi, jakby był wybór. Jakby mogliby wtedy nie być nadal razem. Harry bardzo kocha Louisa, ale czasami jest trochę głupi.
- Jesteś głupi. - Harry informuje Louisa, który śmieje się i kiwa głową w zgodzie, zanim nie łączą ze sobą swoich ust i sprawiają, że Harry nagle zapomina o czym rozmawiali.
_______

- Lou. - Harry woła ze schodów. Louis wystawia głowę ze balustradę i marszczy brwi. - Widziałeś mój paszport? - pyta.
- Nie. - Louis odpowiada, mrugając trzy razy pod rząd.
- Kłamiesz. - Harry reaguje, marszcząc brwi. Zeskakuje ze schodów.
- Nie. - Lou kłóci się dziecinnie. Harry czasem zastanawia się czy ich akty urodzenia z jakiegoś powodu nie zostały zamienione i Louis ma 18 lat.
- Louis. - Harry gani chłopaka. - Mrugnąłeś, co znaczy, że kłamiesz.
- Wcale nie. - Lou mówi, wystawiając swój język.
- Właśnie, że tak. - Harry drwi. - Kochanie, jadę tylko na cztery dni. To tylko Ameryka, okej. To dosłownie dziesięć sekund stąd. Wrócę bardzo szybko, a potem będziesz błagał mnie, żebym wyjechał ponownie.
- Nigdy nie będę chciał, żebyś mnie zostawiał, przenigdy. - chłopak mówi. - Wiesz to, idioto.
- Przepraszam. - Hazza szepce, przyciągając go do uścisku. - Ja też nie chcę wyjeżdżać, ale management zaaranżował wszystko z Taylor i..
- Musisz jechać, wiem. - Louis przerywa. - Do dupy. - Lou dąsa się a Harry całuje jego włosy.
 - Wiem. - Harry zgadza się. Louis jest cicho przez chwilę, potem wzdycha i drży w objęciu. - Hej. - Harry protestuje. Louis tylko rzuca mu spojrzenie, a potem schyla do szafki pod zlewem i wyjmuje paszport.
- Tutaj. - chłopak mamrocze, podając mu paszport. - Zauważyłem, że to ostatnie miejsce, w które byś zajrzał, zważywszy na to, że trzymamy tu płyn do naczyń, ale ty nawet nie umyłeś jednego talerza w całym swoim życiu.
Harry szeroko się uśmiecha i łapczywie całuje swojego chłopaka.
_______

- Mam już dość wszystkiego. - Louis narzeka. - Mam na myśli, że nawet niczego nie zrobiłem, a wszyscy mnie nienawidzą. Za bycie sobą. I kurwa, to jest całkowicie do dupy.
Harry marszczy brwi, zmierzając do łazienki. Czeka aż woda uzyska odpowiednią temperaturę, taką jaką lubi Louis. Schyla się i zaczyna szukać w jednej z szafek, prawie uderzając się w głowę, kiedy głos Lou przestraszył go.
- Co ty robisz? - pyta. Palce Hazzy łapią butelkę i chłopak odwraca się, uśmiechając z zakłopotaniem.
- Myślę, że potrzebujesz gorącej, relaksującej kąpieli. - wyjaśnia, zdejmując wieczko z różowej butelki. - Z bąbelkami.
- Lubię bąbelki. - Lou mówi mu, uśmiechając się łagodnie. Harry odwzajemnia uśmiech i kiwa głową.
- Wiem. - zgadza się, wlewając połowę butelki do wody, ponieważ Louis naprawdę lubi bąbelki.
- Dziękuję. - Louis szepce, przutulając Hazzę od tyłu. Składa kilka delikatnych pocałunków na jego szyi, a Harry odchyla się w uścisku.
- Nie ma za co. - odpowiada, pomagając mu zdjąć ubrania. - Baw się dobrze. - mówi, kiedy Louis wolno obniża się w wypełnionej wodą wannie.
- Zostaniesz ze mną? - pyta z dużymi, niebieskimi oczami i Harry w tej chwili bardzo go kocha.
Więc uśmiecha się i zdejmuje sweter. - Myślałem, że nigdy nie zapytasz.
_______

- Wiedziałeś, że czasami twoje oczy zmieniają kolor na dziwnie szary? - Louis pyta go któregoś dnia. Są razem od prawie trzech lat i Louis wygląda nieco starzej. Bo przypuszcza, że jest. Ale jest pewny, że jego oczy nigdy nie zmieniły koloru. Harry potrząsa głową, wyciąga telefon i włącza aparat używając go jako lustra.
- Są tylko zielone. - informuje Louisa, którzy potrząsa głową
- Nie. - mówi. - Są zielono-szare.
- Jesteś dziwny. - Hazza odpowiada. - Są zielone. Nic wyjątkowego.
Louis wzdycha i łączy razem ich palce. - Wszystko w tobie jest wyjątkowe. Nawet to, że w dziwny, magiczny sposób twoje oczy zmieniają kolor.
Harry chichocze, naprawdę kurwa chichocze i ściska ich dłonie.
_______

- Nienawidzę zimy. - Liam narzeka, owijając szalik ciaśniej wokół szyi. - Naprawdę, dlaczego ona w ogóle istnieje? Jest głupia.
Harry śmieje się i przysuwa Louisa bliżej siebie. - Może, gdybyś zdołał nie zepsuć swojego grzejnika, nie zamarzlibyśmy na śmierć. - przypomina swojemu przyjacielowi, który rumieni się.
- Zamknij się. - Liam reaguje, marszcząc brwi. - To mój grzejnik, nie twój. W dodatku, waszej dwójce nie jest tak źle. Ciepło ciała i to wszystko.
Harry i Louis zamykają oczy i uśmiechają się szeroko. Rozplątują swoje ciała i rzucają się na Liama, obydwoje wsuwają się pod koc i przytulają go.
- Co wy do cholery robicie? - Liam warczy, ale również uśmiecha.
- Ciepło ciała. - Harry i Louis odpowiadają jednocześnie, szeroko uśmiechając się do niego.
- Dzieci. - Liam mamrocze. - Obydwoje jesteście dziećmi.
_______

Idą na wielki finał piłki nożnej, co stało się swego rodzaju tradycją. Jeśli coś stanie się raz w roku, w ciągu ostatnich dwóch lat może być traktowane jako tradycja. Prawdopodobnie Harry o tym zadecydował. Louis nosi szalik z Manchester United, a Harry dumnie pokazuje swój własny, biało-czarny.
- Zakładam się o 100£, że Manchester będzie dominował, ty brudny zdrajco. - Louis mówi mu, kiedy znajdują swoje miejsca.
- Jeśli to podwoisz, umowa stoi. - Harry wyznaje, a Louis marszczy brwi i kiwa odważnie głową. - I nie jestem zdrajcą, idioto. Po prostu Newcastle jest lepsze w tym roku. Newcastle wygrają, wiesz? - mówi, a Louis wystawia język.
- Nie ma mowy! - protestuje. -Manchester United  wygra, definitywnie. Och, myślę, że to nasz rząd. - mówi. Harry spogląda na bilety i kiwa głową.
- Tak, jest. - Hazza zgadza się i oboje siadają. Louis zdejmuje swój szalik, potrząsa nieznacznie głową i palcami przeczesuje włosy.
- Myślę, że potrzebuję obciąć włosy. - Lou wzdycha a Harry marszczy brwi.
- A ja myślę, że nie. - mówi Louisowi, który patrzy na niego przechylając głowę w zmieszaniu. - Po prostu. Lubię je takie długie. Lubię sposób w jaki nimi zarzucasz,  tak jak to zrobiłeś.  - wyjaśnia, czując się trochę jak idiota. Którym swego rodzaju jest. Ale.
- Harry Styles, poważnie, czy ty właśnie cytujesz What Makes You Beautiful ?- Lou żąda odpowiedzi. Harry rumieni się i śmieje. - Poważnie? Bo myślę, że nie mogę umawiać się z chłopakiem, który…
- Och, zamknij się. I zaakceptuj ten cholerny komplement, ok? - Harry narzeka a Louis śmieje się i owija szalik wokół swojej szyi.
- Kocham Cię. - Louis mówi mu, a Harry uśmiecha się szeroko.
_______

- Mam cholernie dość tego filmu. - Zayn informuje Harry’ego i Louisa, przed opuszczeniem ich apartamentu.
- To było niegrzeczne. - Louis komentuje, marszcząc nos.
- Nie do końca. - Harry odpowiada, a Louis rzuca mu gniewne spojrzenie. - Kochanie, oglądaliśmy ten film setki razy. - przypomina mu, a Louis gniewa się.
- To jest dopiero jedenasty raz. - Lou mówi mu.
- Dwunasty. - Harry poprawia, szeroko się uśmiechając.
- Lubię bajki. - Louis wzrusza ramionami. - A ta jest moją ulubioną, bo jest taka realna.
Harry mruga. - Oni są olbrzymami ludożercami. - mówi mu, a Louis kręci oczami.
- Wow, naprawdę? Nie zauważyłem. - chłopak reaguje sarkastycznie. - Mam na myśli.. To nie jest przyjemne do oglądania, ale biedna dziewczyna znalazła swojego księcia. To tak jakby.. tak jakby brzydka ropucha znalazła swojego księcia. - Lou wyjaśnia, a Harry uśmiecha się do niego łagodnie.
- Beznadziejny romantyk. - Hazz mamrocze i Louis uśmiecha się.
- Po prostu podoba mi się pomysł, że są bajki dla każdego. - mówi, wzruszając ramionami. Harry kiwa głową. Ponieważ tak, rozumie.
- Ty już masz swoją bajkę. - Harry mówi mu i Louis uśmiecha się i całuje go.
- Yeah, mam. - chłopak zgadza się, kiedy kładą się.

_______

- Szybciej! - Louis mówi. - Cholera, Harry szybciej. No dalej, wiem że możesz to zrobić!
Harry marszczy brwi, pot cieknie mu po czole. - Próbuję. - stęka.
- Harry, dalej. Tak, właśnie tam, och, cholera. - Louis jęczy, kiedy Niall wiwatuje głośno.
Gracz pierwszy wygrywa miga na ekranie telewizora. Niall uśmiecha się szeroko (nareszcie bez aparatu) od ucha do ucha.
- Mówiłem ci, żebyś przeszedł na lewo, mówiłem. - Lou mówi a Harry piorunuje go wzrokiem.
- Ty tylko chciałeś zobaczyć mój samochód, jak wpada do wody i tonie. - Hazza obraża się, a Louis szeroko uśmiecha.
- Lubię ten śmieszny dźwięk, który to powoduje. - Lou wzrusza ramionami, a Harry warczy. - Spokojnie, to tylko gra, Boże. - Louis wywrócił oczami.
- Hej. Przynajmniej nie rzuca kontrolerem w telewizor, jak ostatnim razem. Nasz mały chłopiec dorasta!  - Niall mówi dźwięcznie, nadal ciesząc się z wygranej. Chichot opuszcza usta Louisa i chłopak szybko zakrywa usta dłonią, kiedy Harry piorunuje go wzrokiem.
- Nie jestem ‘małym chłopcem’, dziękuję bardzo. Mam prawie dwadzieścia jeden lat, chciałbym żebyście wiedzieli. - Harry mówi im. Oboje śmieją się, a Harry patrzy na nich wściekłym wzrokiem. - Nienawidzę was obydwu. - informuje ich, szturmem uciekając do pokoju jego i Louisa. Dąsa się na ich łóżku przez kilka minut i kiedy właśnie decyduje, by schować dumę do kieszeni i wrócić do swojego chłopaka, drzwi otwierają się ze skrzypnięciem. Louis patrzy na niego niepewnie, a potem skacze na łóżko i przytula się do Harry’ego.
- Będziesz w domu w przyszły weekend? - Lou pyta łagodnym głosem. To taki czas, kiedy Harry czuje się o milion lat starszy.
- Nie. - odpowiada, jego delikatna barwa głosu wpasowuje się do tej Louisa. - Wysyłają mnie do Australii, by odwiedzić Lauren, tak myślę.
- Jesteś zawsze śmiertelnie zmęczony, kiedy ‘umawiasz się’ z tymi dziwkami.  - Lou mówi, wzdychając. - Wiem, że nie możemy się jeszcze ujawnić, ale. To jest do dupy zostawiać tego drugiego.
Harry czuje się smutny i chce to podkreslić za każdym razem, kiedy Louis i Eleanor latają po świecie, a on zostaje sam w domu, ale nie jest tak drobiazgowy i również tego nienawidzi.
- Tak, to jest do dupy. - Harry odpowiada, przyciągając Louisa bliżej. - I bądź miły. Lauren nie jest dziwką.
- Wiem. - Louis mamrocze. - Nadal jej nienawidzę. - mówi, wydymając wargi w dziecięcym geście.
Harry śmieje się. - Nadal nienawidzę Eleanor. - mówi, Louis wzdycha.
- Chcesz iść coś zrobić? Wykorzystać ostatnie wspólne dni? - Louis sugeruje.
- Nie. - Harry kręci głową. - Po prostu… poleż ze mną. Dopóki nie zasnę. Proszę?
Louis kiwa głową i chwilę wiercą się pod kołdrą. - Dobranoc. - szepce, a jego rzęsy ocierają się o policzek Harry’ego, kiedy zasypia.
- Dobranoc. - odszeptuje.

_______

Harry pochyla się by pocałować Louisa, który marszczy nos i odsuwa go. - Śmierdzisz papierosami. - mówi mu, marszcząc brwi. - To karygodne.
Harry wyjmuje papierosy.
- Powinieneś przestać. To nie jest dla ciebie dobre. - Louis mówi mu.
- Obwiniaj Zayna. - Harry odpowiada. - Albo to. - reaguje, wskazując na butelkę alkoholu, którą Louis popija od pół godziny.
- Palenie jest gorsze. - Lou decyduje. - Także, chciałbym pójść na plażę.
Harry kiwa głową w zgodzie, bo cholera czemu nie?
Więc, po nakarmieniu nowo nabytego kota i schowaniu do kieszeni małego pudełka bez wiedzy Louisa, spacerują po gorącym piasku z dłońmi splątanymi ze sobą. I Harry już nie śmierdzi papierosami, tylko latem, morską wodą i Louisem.
- Mam coś dla Ciebie. - Harry mówi mu. Louis uśmiecha się zakłopotany, ale szczęśliwy. - To po prostu.. Rozmawialiśmy o tym, raz. I powiedziałeś nie, ale potem dodałeś może za kilka lat i to jest teraz, bo minęło kilka lat, więc. - Jest świadomy tego, że mówi chaotycznie, więc zamyka buzię i szarpie za koszulę by odsłonić swoje biodro, gdzie czarną pochyloną czcionką widnieje napis Louis.
- O mój Boże Harry. - Louis mamrocze, schylając się by przejechać palcem po słowie.
- Podoba ci się? - Hazza pyta. Louis podnosi wzrok, jego oczy są wypełnione łzami.
Chłopak kręci głową, a serce Harry’ego spada w dół, zanim… - Kocham to. - Louis mówi, a Harry uśmiecha się.
- Ale to nie wszystko. - mówi, wyjmując małe brązowe pudełko z kieszeni i upadając na kolana. - Kocham cię Louis. Kocham cię tak bardzo, że to fizycznie boli, kiedy jestem z dala od ciebie. Jesteś najbardziej mądrą, zabawną i twardo stąpającą po ziemi osobą jaką znam. Jesteś piękny Lou i.. kurwa, czasem tego nie widzisz i to trochę do dupy. To, że nie wiesz jak bardzo piękny dla mnie jesteś. W każdym razie, najważniejszą rzeczą jest to, że cię kocham. Kochałem cię kiedy miałem szesnaście lat, i siedemnaście i osiemnaście i dziewiętnaście i dwadzieścia i dwadzieścia jeden i teraz mam dwadzieścia dwa i kocham cię tak bardzo, że nie wiem czy mogę wytrzymać kolejny dzień, nie widząc pierścionka na twoim palcu. W końcu, w końcu ujawniliśmy się i mogę całować cię i trzymać za rękę w miejscu publicznym, ale to nie jest wystarczające. Więc, Louisie Tomlinson, bardzo cię kocham. Jesteś moim niebiem, moim słońcem, moją gwiazdą, moim księżycem, moim wszystkim i chcę spędzić z tobą resztę mojego życia. Proszę, proszę, wyjdziesz za mnie?
Louis stoi cicho przez chwilę, łzy spływają po jego twarzy, a potem kiwa głową. Harry wsuwa diamentowy pierścionek na jego szczupły palec i Louis płacze trochę bardziej. Harry nie. Nie, wcale.
- Kocham cię, kocham cię, kocham cię. - Louis śpiewa, kiedy Harry zgarnia go w swoje ramiona i całuje ze wszystkim co ma.
- Kocham cię bardziej. - Harry szepce, zanim ich usta nie spotykają się ponownie. W końcu Harry czuje się pełny.

2 komentarze: