DOSTĘPNE RÓWNIEŻ NA >TUMBLR<

TŁUMACZENIE 'PEOPLE HELP THE PEOPLE' TUTAJ

TŁUMACZENIE 'TO BE(LIEVE) IN LOVE' TUTAJ

środa, 26 czerwca 2013

Even After All This

Tytuł: Even After All This
Paring: Larry
Oryginał: http://azurewash.livejournal.com/1967.html
Zgoda od autorki: Jest ;)
Opis: Miłość bardzo rani i załamuje człowieka.
Notka od tłumaczki: Cóż, znowu była przerwa, przepraszam. Nie mogłam znaleźć nic odpowiedniego plus był koniec roku i nie miałam czasu na tłumaczenie. W wakacje postaram się dodawać częściej, ale nie obiecuję ;)
Love you all. xx

OD TERAZ DOSTĘPNE RÓWNIEŻ NA TUMBLR!


i wish you'd hold me when i turn my back
the less i give the more i get back
oh your hands can heal, your hands can bruise
i don't have a choice but i'd still choose you
— Poison And wine, The Civil Wars.

Rzecz, którą Harry teraz wie, to to, że miłość bardzo rani i załamuje człowieka. Wie, że kochać kogoś to znaczy być posiniaczonym od ciężaru wszystkich uczuć. Twoja klatka piersiowa boli i krwawi, brudząc podłogę, pościel, z nadzieją, że on nadal Cię kocha, nawet po tym jak widzi, że nie jesteś idealny w środku.
Rzecz, którą Harry wie, to to, że bycie kochanym jest dobrym uczuciem, nawet jeśli potem czujesz się samotny. Zwłaszcza kiedy osoba, która cię kocha, nie lubi mówić o tym głośno. Być kochanym to być w pustym mieszkaniu o północy. To bleknące liliowe siniaki na szyi, które nie należą już do Ciebie.
Harry oddychał powoli, niepewnie opierając czoło na zimnych kafelkach łazienki. Woda z prysznica spływała po nim jak burza. Czuł ciepło na szyi i w dole pleców oraz na wystającej kości jego nadgarstka. Kabina jest mała i miętowa, łazienkowe światła są zgaszone, a cały pokój opływa w cieniu. Zamknął ciasno oczy, wsłuchując się w delikatny dźwięk lejącej się wody z prysznica wokół niego. Jego włosy opadły i wchodziły do oczu.
Wszystko było niewyraźne i nieobecne. Harry chciał wrócić do czasów kiedy wiedział co robi, wiedział że kocha kogoś, kto na to zasługuje.
Nadal stał pod prysznicem, myśląc o Louisie, o nocy kiedy przyszedł wcześniej, żeby znaleźć go przygniatającego jakąś bezimienną dziewczynę. Jej ręce wędrowały w górę jego koszuli, zatrzymując się na jego bladych plecach. Była śliczna. Niemal delikatna, z ciemnymi włosami i jasną skórą, nogami wyglądającymi jak blask księżyca.
I Harry wcale nie był zaskoczony.
Był zły, smutny i sparaliżowany, ale nie zaskoczony.
On i Louis żyli osobno od dłuższego czasu. Zaczęło się to po tym, jak Harry próbował namówić Louisa do oficjalnego ujawnienia się jako para. Skończyło się to kłótnią i Louis trzasnął drzwiami a Harry tłukł talerze. Nie rozmawiali ze sobą od tygodni od tamtej pory. Jedynie spali w tym samym łóżku, z niekończącą się odległością pomiędzy nimi. Zawsze oddalali się, nigdy nie zbliżali, nie dotknęli, nie spojrzeli na siebie.Poruszali się wokół siebie, jak dwie planety w pustym wszechświecie, możliwe że w nieskończonym. Był tylko on i Louis, chowający się w najciemniejszym rogu galaktyki, samotna przestrzeń, która poruszała się dalej i Harry czuł się z tym w porządku. Było to w porządku, ponieważ przynajmniej to nadal był on i Louis, tylko Harry i Louis, krążący wokół siebie, całkowicie samotni.
Harry zauważył, że wrócą do siebie w pewnym momencie. Nie wkrótce, nie. Ale może później niektóre rzeczy polepszą się.
Więc nie, wcale nie był zaskoczony.
Był na to przygotowany, ale to cholernie bolało.
I nadal cholernie boli.
Harry przesunął się w kabinie, pozwalając wodzie płynąć po jego karku. Stał tam nagi. Drżał, mimo że woda była ciepła. Próbował skoncentrować się na tym, czuć czystość, ale z oczami mocno zaciśniętymi.  To było takie łatwe, pamiętać o Louisie. Jego wyobrażenie unosiło się w półmroku jak duch - mleczna skóra, niebieskie oczy, tak jasne, że wygladały jak nicość. I Louis jest uroczy, tak jest. I Harry nienawidzi go a jednocześnie tak bardzo kocha.
Jego spakowane torby były na dole. To był ostatni raz kiedy będzie w cholernym lwie - chwytającej w szpony kabinie. Ponieważ Louis nigdy nie powiedział mu, że go kocha, ale Harry wiedział to. Mówił mu to poprzez ciężar swojej dłoni na jego plecach, poprzez ciepło jego ust podczas całowania jego ud. Budził się rankiem by znaleźć Louisa wpatrującego się w niego z drugiej strony łóżka, z delikatnymi oczami oblanymi złotem przez promienie słońca.
Jego spakowane torby były na dole. To jest ostatni raz kiedy będzie w tym samym miejscu co Louis, ostatni raz kiedy będzie z dala od orbity Louisa. Wiedział, że nie powinien być smutny, ale wspomnienia sprawiały, że tak właśnie się czuł. Pochłaniały go w całości.
To ziarnisty obraz jego i Louisa, leżących na śnieżnobiałym brzegu obok siebie. Zimne niebieskie fale uderzały w ich nagie stopy. (To był pierwszy raz, kiedy Harry uświadomił sobie, że mógłby kochać tego chłopca na zawsze.)
To on i Louis, całujący się po raz pierwszy, delikatnie i łagodnie z rosnącą desperacją. Usta nadal smakowały czarna kawą i dyniową przyprawą. (Nagle wieczność nie wydawała się wystarczająco długa.)
To on i Louis kochający się na kuchennej podłodze (Harry nazwał to kochaniem się, ale nie chcesz wiedzieć jak nazwał to Louis.), dotykający się nawzajem. Ich oddechy stały się niewyraźnym, regularnym dźwiękiem. (Mógł potem umrzeć, był szczęśliwy.)
A potem.. a potem jest Harry przychodzący do domu wcześniej, by znaleźć Louisa i tą dziewczynę, zaplatanych na kanapie w salonie, wyglądających ślicznie i właściwie, pasujących do siebie idealnie.Jej twarz jest teraz niewidzialną plamą w umyśle Harry'ego, ale pamiętał Louisa spoglądającego w górę, mrugającego i wyglądającego na zmęczonego. Zmęczonego tym wszystkim.
Louis nawet nie poprosił Harry'ego by został.
Tej nocy, Harry wszedł do ich sypialni i znalazł Louisa opartego o oparcie łóżka. W blasku księżyca jego twarz wyglądała jakby była srebrna. Harry usiadł na krawędzi łóżka, zbyt daleko, ale nadal zbyt blisko i czekał chwilę zanim cisza nie zaczęła ich dusić.
- Odchodzę - powiedział. Dźwięk tych słów był ogłuszający.
Louis tylko zamknął oczy. - Wiem.
To było to, skończyło się. Oni się skończyli.
Harry prawie czuł jak wszystko porusza się za szybko i nie może za tym nadążyć. Wszyscy byli lepsi od niego, znikali z pola widzenia zanim powiedział im by zaczekali. Zaczekali na niego. Zawsze łatwo się zakochiwał, ale nigdy tak bardzo by to go rozdzierało. Ale to rozdziera go. Dla Louisa jest zepsutym chłopcem, pełnym desperacji i pragnienia. I nie myśli, że kiedykolwiek się zmieni.
- O Jezusie. - Harry powiedział, brzmiało to jak szloch. Ponownie uderzył głową w ścianę, potem jeszcze raz. Jego ciało trzęsło się. Płacz mieszał z dźwiękiem lejącej się wody. Przycisnął dłonie do zimnych kafelek. Jego głos jest mocny, histeryczny. - Nie mogę tego zrobić, nie mogę. Boże, nie mogę tego zrobić.
 Harry jest zagubiony, wspomnienia znów powróciły. Jedyna jego część, która istnieje, znajduje się w miejscu gdzie Louis dotykał go najczęściej. W dole kręgosłupa, w zagłębieniu jego brzucha, na karku, na ustach, na nosie, na kostkach. Na penisie. Reszta niego jest zadymiona, wyblaknięta, zamglona, nie istnieje tak naprawdę.
- Harry? - ktoś zapytał. Harry odwrócił się i zobaczył głowę Louisa wsuniętą za zasłonę prysznica. Jego niebieskie oczy wyglądały jak marzenie. Wyglądał na zmęczonego i wyczerpanego. Wyglądał pięknie.
Harry chciał go zranić, chciał go przytulić.
Zastanawiał się, czy gdyby pocałował Louisa, to czy smakowałby tą dziewczyną?
Przecierając oczy, odepchnął się od ściany. - Nie martw się, niedługo wychodzę.

- Nie, ja.. - Louis zaczął, ale nagle zatrzymał się i przełknął. Jego wzrok przesunął się po ciele Harry'ego, zanim nie kontynuował. - Zastanawiałem się, czy moglibyśmy porozmawiać?
- O czym chcesz rozmawiać? - Harry zapytał, cofając się do tyłu, aby stanąć pod prysznicem. Woda szumiała nad nim. Próbował ignorować wzrok Louisa na swoim nagim ciele. Nie odsunął się, lecz przeciągnął pod lecącą wodą, wpatrując się w sufit. - Och, poczekaj. Masz na myśli rozmowę o tym, że pieprzyłeś kogoś jeszcze. Oczywiście.
- My nie.. Nie uprawiałem z nią seksu.
- Ale chciałbyś, prawda? - Harry zapytał. Wzrok utkwił w Louisie. Teraz Harry jest zły. Smutek odszedł, jego ciało zrobiło się czerwone. Chciał zranić chłopaka stojącego przed nim, chciał by Louis poczuł coś więcej niż pustkę, którą on czuje teraz. Więc Harry popchnął go, zanim nie złamałby czegoś lub kogoś. - Gdybym nie wrócił do mieszkania, zaczęlibyście się pieprzyć. Powiedz mi Louis, chciałeś ją pieprzyć,
Louis milczy przez chwilę, a Harry próbuje wyrównać swój oddech. Nie chce przejmować się odpowiedzią Louisa. Ale robi to, bo niedługo odejdzie i po prostu chce wiedzieć.
- Nie. - Louis odpowiedział, patrząc na Harry'ego. - Nie sądzę, że mógłbym to zrobić.
Ironiczny śmiech wyrwał się z Harry'ego. Jest zimny. - Nie mógłbyś?
- Nie. - Louis westchnął, przesuwając dłonią po twarzy. - Naprawdę nie mógłbym. To znaczy, próbowałem, ale...
- Dlaczego? - Harry przerwał. - Dlaczego próbowałeś, kiedy ja jestem obok i pragnę cię? - Harry skończył brać prysznic, ale nie zakręcił wody. Tworzyła tło, wydawała się odzwierciedlać tą pojebaną sytuację. - Pragnąłem. - poprawił, głośno przełykając.
Louis wpatrywał się w niego przez chwilę, nic nie mówiąc. Harry nie mógł stwierdzić o czym myślał. Od dawna nie mógł tego zrobić. - Ponieważ.. - powiedział w końcu. Mówił jakby było to czymś oczywistym. - To mnie przeraża. Wszystko. Czasami po prostu za bardzo i ja.. więc Eleanor była tam i to po prostu się stało..
- Eleanor? Więc to jej imię, tak? - Harry zapytał, próbując się uśmiechnąć.
- Nie zachowuj się tak. - Louis odpowiedział. - Nie zachowuj się tak, jakby cię to nie obchodziło.
- Wszystko czego dla mnie chcesz, to to żebym zaczął się przejmować? - Harry krzyknął, jego głos szalenie drżał. Nagle stało się tak, jakby śluza otworzyła się, jakby jasne czerwone światło wylewało się z niego do przestrzeni pomiędzy nimi, wyglądające jak złość lub może krew, albo jak wszystko co trzymał w środku. - Zawsze się przejmowałem. Zawsze. A ty traktowałeś mnie jak gówno! To ty jesteś tym który się nie przejmował, Louis. Nie ja!
- Ty się przejmujesz? - Louis zapytał. Coś dziwnego było w jego głosie.
- Już nie. - Harry skłamał, ciszej tym razem. - Skończyłem Lou.
- Nie możesz. - Louis powiedział, a potem zrobił krok do przodu i stanął na wprost Harry'ego, zmniejszając przestrzeń miedzy nimi. Światło słoneczne wlewało się przez małe okno, cienie tańczyły na krawędzi jego twarzy i był zbyt blisko, Harry pomyślał. - Proszę, nie. Nie mów tego.
- Cóż, to twoja sprawa. - Harry odpowiedział, chciał już odejść, nawet jeśli cholernie kochał chłopaka stojącego przed nim - kochał go tak bardzo, że to aż bolało.
Louis pozostał cicho. Przez długi czas trwali w ciszy. Jedynym dźwiękiem była woda, która nadal leciała z prysznica. Ciepła,  płynęła w dół ciała Harry'ego niczym lawina. Louis patrzył, jego niebieskie oczy błyszczały w półmroku.
 - Przejmuję się. - Louis powiedział nagle, głosem pełnym desperacji. - Wiem, że zachowuje się tak, jakby mnie to nie interesowało, ale troszczę się o ciebie tak bardzo i Eleanor. Ona była pomyłką. To nic nie znaczy, nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale tak bardzo przepraszam i nie chcę żebyś odchodził. - przerwał, głośno przełykając. - Nie chcę żebyś odchodził Harry. Umrę jeśli odejdziesz.
- Jeśli zostanę, to też umrzesz. - Harry odpowiedział, ale jego umysł wirował, bo Louis powiedział, że się przejmuje, a nigdy przedtem tego nie wyznał. Czy to coś znaczy? Czy ma to jakieś znaczenie, jeśli coś znaczy?
- Ze szczęścia, być może. - Louis powiedział, próbując się uśmiechnąć, jednak niezbyt mu to wyszło. Ale nadal był piękny.
- Louis. - Harry jęknął, odgarniając z twarzy mokre loki. - Nie możesz tego robić. Nie możesz po prostu iść i zrobić to, co zrobiłeś. A potem przychodzić i robić to, w porządku? Nie możesz.
 - Wiem. - Louis odpowiedział, a potem przysunął się bliżej. Za blisko, za szybko. - Nie musisz mnie kochać Harry, ale proszę nie odchodź. Nie chcę żebyś odszedł. Możemy być.. um, możemy być przyjaciółmi.
- Jakbym umiał przestać cię kochać. - Harry starał się zabrzmieć wściekle, ale raczej było to smutne.
Louis wyłapał to, brzmienie głosu Harry'ego, zawachanie. - Ty.. - zaczął, zanim nie zagryzł wargi. - Czy ty, um. Czy ty nadal?
Harry rozważał kłamstwo. Chciał powiedzieć spierdalaj, ale co to da? Jego czerwone oczy nadal były ciężkie od płaczu. Westchnął i złapał się za kark.
- Kurwa, Louis. Wiesz, że tak. Zawsze wiedziałeś, ale to nigdy nie miało znaczenia.
- To zawsze miało znaczenie. - Louis powiedział. Był bliżej Harry'ego, stojąc przed nim, kiedy woda zmoczyła jego głowę, spływała po twarzy, sprawiając, że jego rzęsy zgęstaniały. Harry zamarł, kiedy Louis uniósł dłonie i przyłożył kciuk do jego policzka, a resztę palców na jego szyję.
- Louis..
- Jeśli teraz powiedziałbym ci, że cię kocham, miałoby to znaczenie? - Louis zapytał, wbił wzrok w zielone oczy Harry'ego
I Harry, ok. Harry był oszołomiony. Kręciło mu się w głowie. Jeśli teraz powiedziałbym ci, że cię kocham, jeśli teraz powiedziałbym ci, że cię kocham. Słowa zamazywały się w wodzie, dopóki nie brzmiały jak piosenka, odbijały się echem po pokoju, w jego ciele, w jego duszy. - Nie wiem. - powiedział szczerze.
- Jeśli powiem, że chcę twoje nogi i twój brzuch i twoją szyję, że chcę całego ciebie, dobrego i złego. Miałoby to znaczenie? - Louis zapytał, przesuwając palcami po skórze jego głowy. Harry gwałtownie wypuścił powietrze i zamknął oczy. Louis delikatnie całował jego powieki. Ciepło tego uczucia przeszło prosto do jego krocza. - Jeśli powiem ci, że dzisiejszego ranka, zadzwoniłem do mamy i powiedziałem jej, że zakochałem się w najlepszym kumplu Harrym, a potem powiedziałem to samo Zaynowi, Liamowi i Niallowi, miałoby to znaczenie?
Harry przełknął niepewnie, oczy miał nadal zamknięte. - Dlaczego to zrobiłeś?
Louis zaśmiał się, jednak był to smutny śmiech. Westchnął i potarł palcem po kościach policzkowych Harry'ego. - Ponieważ kocham cię, Haz.
Harry zamrugał oczami. Były dzikie, zielone i pełne złości, ponieważ nie mógł uwierzyć, że Louis powiedział to, po tym wszyskitm. Po odepchnięciu go, nie rozmawianiu z nim, nie dotykaniu go, nie patrzeniem na niego. - Co?
Louis spojrzał na twarz Harry'ego, oddychał powoli. Oparł swoje czoło o czoło Harry'ego, prawie jakby chciał go pocałować. Nie chciał, oczywiście że nie. Ale nogi Harry'ego nadal trzęsły się, kiedy słowa opuściły usta Louisa. - To zawsze byłeś ty.
A potem Louis owinął swoje ramiona wokół Harry'ego przytulając go. I to było dziecinne i głupie, ale Harry nie mogł nic zrobić i wtulił się w niego. Jego nagie ciało przywarło do ubrań Louisa. Czuli się pełni, dotykając się biodrami, kolanami, ramionami. To było to za czym Harry tęsknił - Louis blisko niego, nie na swojej orbicie, lecz w gwiazdozbiorze stworzonym specjalnie dla ich dwójki.
- Sprawiasz, że jestem popaprany emocjonalnie. - Harry powiedział. Jego głos był stłumiony przez szyję Louisa, która nadal pokryta była śladami, których nie zrobiły usta Harry'ego. Oddychał niepewnie, wplątując palce we włosy starszego chłopaka. - Rozpierdalasz moją głowę.
- Wiem. - Louis powiedział, słowa rozmywały się. - Przepraszam.
- Nie mogę tego zrobić, Lou. - Harry oddychał, delikatna melodia płynącej wody prawie zagłuszała jego słowa. - Nie wiem gdzie umieścić siebie, kiedy jestem wokół ciebie.
- Po prostu zostań tutaj. - Louis wyszeptał, przyciskając swoje usta do jego szyi, do miękkiej lini jego szczęki, do zagłębienia w jego podbródku. - Bądź blisko mnie, tak?
Louis ponownie oparł swoje czoło o czoło Harry'ego; powoli oddychali. Całe ciało Harry'ego płonęło, wypełniało się światłem. Ale nadal stał tak, ponieważ zawsze był tym, który kocha mocniej, zawsze tym który dociera do kogoś pierwszy, tym, który pierwszy dotyka, pierwszy upada.
Louis podrapał kark Harry'ego, nachylając się lekko zanim zatrzymał się. Coś było w jego ruchu, coś nienaturalnego. Czuł się niepewnie. Dlaczego miałby być niepewny?
- Lou? - Harry zapytał cicho, dygocząc pod ciepłą wodą.
A potem Louis pocałował go. Pocałował go pierwszy raz od tygodni i to było dobre. Harry pomyślał oszołomiony, to było lepsze niż dobre. Gorące ciepło eksplodowało pomiędzy nimi niczym gwiazdy, wypełniając przestrzeń wokół nich ciepłem i jasnością, że Harry ledwno widział. Wargi Louisa były spierzchnięte, kiedy próbował otworzyć usta Harry'ego. Ciepły język lizał wnętrze ust Harry'ego, a ciepła woda spływała po ich twarzach.
Wszystko smakowało Louisem, tylko Louisem, nikim innym.
To było wystarczające, by sprawić aby Harry płakał.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem. - Louis westchnął, jego głos drżał. Harry pochłonął dźwięk i pocałował go brutalnie, jego dłonie spoczęły na twarzy Louisa.
- Nigdzie nie odszedłem. - powiedział wprost do ust Louisa. Jego głos był załamany, oczy powiększyły się, a słowa stały się niewyraźną plamą. Czuł wzbierające łzy w oczach, dusił się. - Byłem tutaj, Lou. Próbowałem cię znaleźć.
- Przepraszam Haz. Kurwa. Tak bardzo przepraszam. - Louis powiedział. Odsunął się na moment, chłodne powietrze dostało się w przestrzeń gdzie były ich ciała. Harry stał spokojnie, obserwując jak Louis zdejmuje z siebie ubrania. Jego blade ciało rozciągało się i kurczyło. A potem stanął nagi przed Harrym, cienie tańczyły na jego twarzy a skóra zaróżowiła się od ciepłej wody płynącej z prysznica. Jego penis był twardy.
- Chryste, Louis. - Harry wyszeptał, ale słowa tonęły z pewnego rodzaju smutkiem i nostalgią dla tego co właśnie się stało. Jego nogi trzęsły się, a miłość rosła wewnątrz niego jak kamienna świątynia - taki rodzaj miłości, o której ludzie piszą piosenki, dla której umierają.  - Jesteś piękny.
Louis zamrugał powoli i przysunął się bliżej Harry'ego owijając ręce wokół niego a dłonie kładąc na jego pośladkach. Ich penisy były twarde i naciskały na siebie, kiedy Louis zaczął ocierać biodrami o biodra Harry'ego. Tarcie było wystarczające by wywołać u Harry'ego zawroty głowy. Patrzył we wszystkich kierunkach zamglonym wzrokiem, by potem ponownie spojrzeć na Louisa.
Blade siniaki pokrywały szyję starszego chłopaka i Harry przycisnął swoje usta do każdego z nich, gryząc a potem liżąc, przywołując to co jego. Louis jęknął i przycisnął się do niego. Było gorąco, niechlujnie i szorstko. I to nigdy nie było tak jak początek czegoś lub koniec tego co było kiedyś.
Jego ręce powędrowały na szyję Louisa, owijając się wokół niej, tak jakby chciały go udusić i przycisnął go do zimnej ściany.
- Tak bardzo cię nienawidzę. - powiedział. Jego głos brzmiał jak szloch, a potem płakał w usta Louisa całując go, brutalnie i z desperacją. Ich ciała ocierały się o siebie przy każdym ruchu. Wycofał się, oparł swoje czoło o czoło Louisa i oddychał ciężko. Jego ręce sunęły w dół, dopkóki nie ułożyły się pomiędzy nimi w dolnej części brzucha Louisa. - Jak mogłeś pozwolić jej dotykać się w tym miejscu, Lou?
Louis odchylił głowę, wyginając się w łuk na ciepło dłoni Harry'ego. - Kurwa. Byłem głupi. Byłem tak bardzo głupi..
Harry zamknął oczy, jego głowa opadała, dopóki nie oparła się na ramieniu Louisa. Jego ręce sunęły w dół dopóki nie złapał w dłoń penisa Louisa. - I tutaj.
- Harry. - Louis jęknął, a potem Harry zaczął ciągnąć, powoli powracając i ponownie przesuwając dłonią uderzając prosto w pachwinę, tę Harry'ego, ponieważ nie dotykał Louisa w ten sposób od wieków, nie mógł sprawić by poczuł się dobrze. A Harry uwielbiał sprawiać by Louis czuł się dobrze.
Harry składał pocałunki na ramieniu Louisa i mamrotał leniwie w jego skórę. Nadal poruszał dłonią po Louisie, ciągnął i skręcał nadgarstek. Całował niechlujnie zagłębienie w gardle Louisa. - Jesteśmy popieprzeni Lou.
- Wiem. Wiem i kocham cię. - powiedział, przełykając. Jego głos był znużony, gdy Harry skręcił dłoń wokół niego.  - Próbuje to zatrzymać, ale nie mogę, po prostu nie mogę i - och, kurwa - i uch, potrzebuję cię blisko mnie na zawsze.
Harry zamknął mocno oczy, jego głowa wciąż była oparta o ramię Louisa. Słuchał dźwięku wody, która nadal płynęła z prysznica. - Nie możesz.. Nie możesz oddalać mnie od siebie, okay? Czuję jakbym umierał, kiedy oddalasz mnie.
- Tak. - Louis powiedział po chwili. - Tak. Ja też się tak czuję. - A potem chłopak obrócił się, przykładając policzek do zimnej ściany. Harry łapał oddech, kiedy obserwował Louisa w półmroku, jego lekko zadarty nos i cienie na kościach policzkowych rzucane przez rzęsy. Louis zerknął na Harry'ego, wyciągając się. Jego niebieskie oczy wyglądały jak płytki basen światła. - No dalej.
Harry śmiał się, ciężko oddychając, ale dźwięk tego został zagłuszony przez lejącą się wodę. Przesuwał się, dopóki nie stanął za Louisem. Jego nogi drżały. Ręce ułożył na wystających biodrach Louisa, wystarczająco twardych by pozostawić siniaki. Jego zielone oczy zwężyły się, kiedy wszedł w Louisa. Chłopak napiął się pod nim, ale tylko troszkę, zanim zrelaksował się i cofnął. Cichy jęk opuścił jego usta.
To było niepodobne do niczego.
Harry mógł ledwo oddychać, skupił się na cieple Louisa wokół niego, na radości z bycia z tyłu, gdzie było jego miejsce. Układ słoneczny zrobiony był z niego i Louisa, niegoiLouisa. Tak bardzo za tym tęsknił. Louis cofnął się, opierając głowę na ramieniu Harry'ego, a potem znowu całowali się, dysząc w swoje usta. Harry lizał jego dolną wargę. Oboje byli całkowicie mokrzy. Mokre włosy wpadały im do oczu, kiedy kochali się. Czekali na to, wszystko jakby prowadziło do tej chwili.
 Zakończyli osobno - Louis oparł łokcie o ścianę, głowa opadła pomiędzy ich ramiona - Harry kontynuował, wsuwał się i wysuwał. Jego palce u stóp zwijały się na miętowej podłodze kabiny. Był blisko, żałośnie blisko. Ciepło rozlało się w nim, a otchłań jego brzucha zdawała się wypełniać.
Podniecenie buzowało w jego żyłach, każde zakończenie nerwowe pękało i wybuchało do gwiazd i do czegoś jeszcze, czegoś delikatniejszego. Harry jęknął, upadając. Jego policzek przyległ do pleców Louisa, a ręce owinął wokół niego, łapiąc jego penisa ponownie.
- Kurwa. - Louis jęczy cicho, a potem dochodzi, jego klatka piersiowa faluje. Oczywiście nie trwa to długo i Harry naśladuje Louisa. Fala jęków zalewa małą łazienkę, rozmazuje się z delikatnym dźwiękiem płynącej wody, całe jego ciało drży.
Louis obrócił się i Harry pocałował go, pchając go na ścianę, palce wplątując w jego mokre włosy. Całowali się z desperacją i wnikliwością, dopóki Louis nie przerwał tego, upadając na kolana.
- Lou? - Harry zapytał, odgarniając mokre włosy z jego twarzy.
Louis nie odpowiedział. Owinął ręce wokół talii Harry'ego i przycisnął policzek do jego nagiego krocza, oddychając delikatnie. - Nie odchodź. - powiedział. Było to tak delikatne , tak proste, że na początku Harry nie usłyszał. Ale potem Louis zrobił wydech, zamykając oczy. - Jestem idiotą, ale kocham cię. Zawsze cię kochałem. Nie pozwól mi cię odtrącić.
Harry przełknął głęboko, zamrugał poprzez wilgoć na jego rzęsach. - Nie odejdę, jeśli jestem zmęczony.
Louis pokiwał głową i Harry mógł poczuć jak chłopak uśmiecha się i składa pocałunek na jego udzie. Delikatny, jakby był niczym. Ale był czymś, był wszystkim. I kiedy Louis odsunął się od niego, Harry zobaczył jak Louis położył się na podłodze kabiny, patrząc w jego zielone oczy. Jego serce powiększyło się w  piersi tak bardzo, że czuł że zaraz eksploduje. Uklęknął, zanim nie położył się obok Louisa. Oboje patrzyli się na siebie, szeroko uśmiechnięci, kiedy woda spływała po ich nogach.
Oboje byli nago i Harry znów był twardy, ale pomyślał, że może poczekać, więc Louis otworzył swoje ramiona i Harry przysunął się, przyciskając twarz do jego ramienia i wdychając jego zapach. Tak po prostu zaczął znowu płakać. Stłumiony szloch wysłał z jego ciała drżenie, kiedy leżał na miętowej podłodze, z chłopakiem którego kochał i który był całym jego światem.
Louis przytulił Harry'ego ciasno, całując czubek jego mokrej głowy. Leżeli wygięci jak dwie połówki całości. Pozostali tak przez pewien czas. Delikatny dźwięk ich oddechów zacierał się  w ciszy łazienki.
I kiedy Harry westchnął, brzmiało to jak kocham cię.
I kiedy Louis zamknął oczy i wślizgnął się w ciszę, czuł więcej niż Wiem. Wiem i to zawsze miało znaczenie.
Później, kiedy blask księżyca wlewał się przez otwarte okno i oblewał ich sypialnię srebrem, Louis pomógł Harry'emu z powrotem ułożyć ubrania w komodzie. Potem upadli na łóżko i całowali się, dopóki świat wokół nich stał się niewyraźny i zaczął znikać. Oboje znaleźli się w śnie, gdzie całowali się jeszcze przez długi czas.




1 komentarz:

  1. Hej! To znów ja! Nie potrafię, no po prostu nie umiem zrozumieć zachowania Louisa. Dlaczego początkowo się do siebie nie odzywali, odtrącali się nawzajem, a później Lou był bliski przespania się z El? A ostatecznie przeprosił, a nawet nie potrafił wytłumaczyć swojego zachowania. Możliwe, że czegoś nie zrozumiałam, może winna jest godzina, ale naprawdę nie rozumiem, co kierowało Louisem. Bał się czegoś? Ale to nie jest wytłumaczenie, że tak długo się odsuwali od siebie i nie potrafili tego naprawić. Chyba jestem głupia.
    Niesamowicie podobało mi się to, że ta rozmowa odbyła się pod prysznicem. Niektóre zdania trochę mi zgrzytały, ale jeśli czytałaś ten tekst niezliczoną ilość razy, to rozumiem, że mogłaś coś zwyczajnie przeoczyć. Cieszę się, że udało Ci się coś dodać. Codziennie wchodzę na Twojego bloga i sprawdzam, czy aby coś nowego się nie pojawia. Gratuluję wyboru tekstu! I oczywiście czekam na kolejnego shota. :)~ K.

    OdpowiedzUsuń