Tytuł: Where Are You Now?
Paring: Larry
Oryginał: Beckijanestylinson
Zgoda od autorki: Jest.
Opis:
Harry jest gwiazdą. Louis nie. Ich przyjaźń nie jest tym, czym była
kiedyś. Może dobrze jest czasem wysłuchać całej historii do końca.
Notka do tłumaczki: Jest to najdłuższy shot jaki kiedykolwiek przetłumaczyłam, ponad 11k słów. I przepraszam za jakiekolwiek błędy.
- Niall, oddaj mi pilot! Nikt nie chce oglądać piłki nożnej przez
cały dzień. - Louis narzekał, siłując się z szeroko uśmiechniętym
Irlandczykiem.
- Masz na myśli, że ty nie chcesz oglądać. Są tutaj
też inni ludzie, wiesz? Li, Zayn, czy..- przerwał z westchnieniem, kiedy
zauważył, że Zayn i Liam szczególnie się tym nie przejmują; byli zbyt
zajęci obściskiwaniem się.
Louis wykorzystał brak uwagi Nialla i
wyrwał pilot z jego dłoni, śmiejąc się kiedy zobaczył przerażenie na
jego twarzy. Louis wiedział, że nawet gdyby nie był rozproszony i tak
oddał by mu pilot. Obecnie wszyscy zawsze dawali mu to co chciał, z
żalu. Czasami było to nawet wygodne, ale przez większość czasu było to
irytujące i sprawiało że czuł się jak wyrzutek; inny niż wszyscy.
Bezczynnie
przewijał kanały, ostatecznie zostawiając na jakimś teleturnieju. Nie
był nim szczególnie zainteresowany, ale było to lepsze niż piłka nożna.
To nie tak, że nienawidzi piłki nożej, tylko po prostu nie grał w nią od
kilku dobrych lat i stracił do niej to uczucie. Poza tym, wszystko jest
męczące kiedy oglądasz to non stop przez kilka godzin.
Oglądał z
Niallem program przez jakiś czas, sprzeczając się o przypadkowe rzeczy i
drażniąc Zayna i Liama, kiedy byli znudzeni. W końcu program się
skończył i napisy pojawiły się na ekranie telewizora, ale pilot spadł
pod kanapę i nikt nie przejmował się tym, by go podnieść, więc po prostu
nadal oglądali ten sam kanał.
Następnym programem były wiadomości.
Nagłówek pierwszej z nich, nie był interesujący: wybuchł pożar kilka
miast stąd. Louis zaczął rzucać chipsami w Nialla by zabić czas, kiedy
reporter mówił monotonnym głosem. Jednak kiedy pojawił się kolejny
nagłówek, zastygł pozwalajc by chipsy wypadły z jego dłoni.
Reporterka
przejęła się wygłoszeniem kolejnej wiadomości, jego głos stał się
wyraźnie radośniejszy. Louis nie wiedział dlaczego była tak szczęśliwa.
“Potwierdzono, że kiedy nastoletnia sensacja muzyki pop Harry Styles,
zakończy swoją trasę w tą sobotę, uda się do swojego rodzinnego miasta
Cheshire, zamiast pozostać w swoim mieszkaniu w Londynie, jak wcześniej
twierdzono. Piosenkarz pozostanie tam przez całą swoją przerwę. W
wywiadzie, Styles powiedział: ‘Nie wiem, dlaczego powinien zostać w
Londynie i spędzić więcej czasu z dala od mojej rodziny. Tęskniłem za
nimi podczas trasy i moje mieszkanie w Londynie jest wygodne kiedy
nagrywam lub coś podobnego. Miło będzie zobaczyć ich ponownie i mam
nadzieję na nadrobienie straconego czasu ze starymi znajomymi.’ Styles
wystąpi na arenie w sobotę i będzie to występ kończący trasę.
Oczekujemy, że będzie miło przywitany. Mieszkańcy Cheshire mają już
plany na jego przybycie.”
Pod koniec wiadomości, Zayn i Liam oderwali
się od siebie z przerażonymi twarzami. Louis walczył by nie płakać,
zagryzł dolną wargę tak mocno, że mógł poczuć krew i zacisnął dłonie.
Niall, najnowszy członek ich przyjaźni, patrzył na nich zdezorientowany.
- Chyba powinniśmy zmienić kanał. - Liam odezwał się, szukając pilota.
-
W porządku, nie trzeba, wiadomości już się skończyły. - Louis warknął.
To nie była wina Liama, ale każda wzmianka o Harrym irytowała go.
Dlatego wszyscy starali się jak mogli, by nie wspominać nic o chłopaku z
kręconymi włosami.
- Lou, nie możesz załamywać się za każdym razem,
gdy ktoś wspomnie jego imię. Musisz ruszyć do przodu. - Zayn przymilał
się, przytulając Liama, by uleczyć jego złamane uczucia.
- A co ma do
tego Harry Styles? - Niall zapytał, zanim Louis mógł odpowiedzieć,
marszcząc brwi w zdezorientowaniu. Przeprowadził się do Cheshire, zaraz
po tym, jak Harry wyjechał by nagrywać swój album, więc nigdy nie
spotkał go osobiście. Louis wyprowadził się wtedy od swojej mamy,
potrzebując trochę niezależności i szukał współlokatora. Niall
odpowiedział na ogłoszenie, wprowadził się i bezproblemowo wpasował w
grupę przyjaciół Louisa.
- Harry Styles ma wiele do czynienia we
wszystkim. - Louis powiedział żałośnie, przyciągając kolana do klatki
piersiowej i przyciskając do nich swoją twarz.
- Cóż, był jednym z naszych bliskich przyjaciół. - Liam wyjaśnił. - Louis i on..
- Czekaj, znacie Harry’ego Stylesa?! - Niall przerwał oniemiały.
- Tak, nadążasz. - Louis wymruczał w swoje kolana, nadal w złym nastroju.
-
Tak, znamy go. Cóż, znaliśmy. Louis bardziej niż my. On i Harry, byli
jak, um, najlepsi przyjaciele? - Liam powiedział z zakłopotaniem,
ostatnio słowo zabrzmiało jak pytanie.
- Po prostu to powiedz, Niall powinien wiedzieć. - Louis odezwał się.
-
Dobra, więc Louis naprawdę lubił Harry’ego, wiesz, o wiele bardziej niż
przyjaciela. Wszyscy byliśmy najlepszymi przyjaciółmi od pieluchy i
kiedy dorósł zdał sobie sprawę, że zakochał się w nim. Ale, że byli
bardzo blisko, to było niewygodne i nie wiedział jak mu to powiedzieć. -
Zayn kontynuował.
- Opisałeś to tak słodko. To było piekło. - Louis wyjęczał, nieznacznie unosząc głowę znad swoich kolan.
-
Cokolwiek, po prostu pozwól nam opowiedzieć tą historię. - Zayn
odpowiedział. - To było jakieś kilka lat temu, kiedy zdawało się, że
Harry czuje to samo. Stali się sobie bliżsi niż kiedykolwiek -
właściwie, byli przerażająco blisko. Potem, w dniu 17 urodzin Louisa,
Harry pocałował go. Louis nie mógł przestać gadać nam o tym, był bardzo
podekscytowany. To był 2011 rok, tak Lou?
Louis pokiwał głową, nie ufając sobie, by mówić.
-
Ta, więc pocałowali się znowu w sylwestra i ponownie w urodziny
Harry’ego. Ale nie mówili o tym i nigdy nie zrobili niczego więcej.
Potem, cóż, wiesz co stało się wiosną rok temu, nie musimy o tym mówić,
tak? - Liam upewnił się.
Niall kiwnął głową a Louis westchnął. Starał
się, by ludzie omijali temat tego, co wtedy się wydarzyło. Jakby
uczucia do Harry’ego nie peszyły go wystarczająco, cóż stało się. Los
jest okrutny. Nie wysilał się by narzekać i pozwolił im kontynuować. Nie
było potrzeby by wdawać się w szczegóły: Niall wiedział wszystko o tym i
w pewnym stopniu mu pomógł.
- Cóż, Louis wycofał się trochę, nie
mówiąc nic nam ani Harry’emu - powiedział dopiero mi i Li, kiedy Harry
odszedł, kiedy wszystko nie było takie złe dla niego, co oczywiście
zrozumieliśmy. My byliśmy wokół, Harry nie. Poszedł do X Factora, nie
siląc się, by nas o tym poinformować, nie odpisywał na żadne wiadomości
Louisa. Li i ja wysyłaliśmy mu wiadomości bez ogródek mówiąc mu co o nim
myślimy, ale nigdy nie odpowiedział. Tylko dlatego, że jest sławny,
myśli że nie musi się już z nami kontaktować. Więc to co mówi o
spotkaniu się ze starymi znajomymi to gówno. On nie wie nic, o tym co
stało się Louisowi, bo nie miał nawet szansy by mu o tym powiedzieć. -
Zayn skończył brutalnie.
- Kurwa. - Niall spojrzał na Louisa szeroko
otwartymi oczami, kładąc delikatnie dłoń na jego ramieniu. - Przykro mi
kolego. Wydawał się zawsze być miły w gazetach - pomijając te części
gdzie był dziwką - ale on jest całkowitym kutasem.
- Cokolwiek, idę
do pokoju. - Louis powiedział, wychodząc z pokoju i trzaskając drzwiami.
Słyszał przyciszoną rozmowę z salonu, ale nie mógł rozróżnić słów. Nie
przejmuje się tym tak czy tak; będą plotkować tak jak zawsze. Zdjął
czapkę z głowy i ze złością rzucił nią przez pokój.
Upadł na łóżko,
szlochając w poduszkę, pozwalając by łzy ją zmoczyły. Jego życie było w
tej chwili kompletnie do dupy. Kiedy cała jego energia wyparowała,
zasnął ze świeżymi łzami na policzkach.
Był dziś poniedziałek. A to
oznacza pięć dni; ma pięć dni zanim potencjalnie stanie twarzą w twarz z
osobą, którą chciałby aby pozostała w jego przeszłości.
~*~
Louis
był zamroczony przez resztę tygodnia. Cały wtorek spędził w łóżku;
Niall przyniósł mu jedzenie i picie, kiedy wrócił do domu z college’u,
ale zostawił go w spokoju.
W środę wynurzył się z pokoju by udać się
na zakupy z Zaynem i Liamem. Niall dołączył do nich kiedy wrócił ze
szkoły i całą czwórką udali się do klubu, gdzie Louis nieźle się
nawalił. Przez mgłę pamięta Zayna mówiącego mu, że już dość i Liama
pytającego, czy dobrym pomysłem jest picie, kiedy nadal brał leki. Louis
zignorował ich i wrócił do domu z równie nawalonym Niallem. Obydwoje
upadli na kanapę w salonie.
W czwartek rano obudził się z okropnym
bólem głowy. Błagał Nialla, by przyniósł mu szklankę wody i aspirynę.
Miał kaca jak cholera, zastanawiał się czy dobrym pomysłem było upijanie
się poprzedniej nocy. Przynajmniej zapomniał o Harrym na kilka godzin.
Mimo że Liam ostrzegał go, to prawdopodobnie nie wpłynie dobrze na jego
tabletki, które bierze codziennie. Był wdzięczny, że nie pieprzył
żadnego przypadkowego faceta i nie wymieniał z nikim gównianego
obciągania w łazience. Wiedział, że jeśli zrobiłby to, nienawidziłby
się. Chcąc czy nie, jego serce należało tylko do jednej osoby w tym
momencie. Pod koniec dnia, czuł się bardziej sobą, mimo że o 8 wrócił do
łóżka i zapadł w głęboki sen.
W piątek obudził się czując się
znacznie lepiej i zdecydował by złożyć wizytę swojej mamie. Nie widział
jej od tygodni a ona zawsze niepotrzebnie się o niego martwiła. Szkoda,
że jego siostry będą w szkole, z chęcią zobaczyłby się również z nimi,
ale przynajmniej on i jego mama będą mieli czas by “dorośle”
porozmawiać.
Zapukał do drzwi i wyglądało na to, że jego mama nie ma
zamiaru odpowiedzieć. Chłopak zawsze dziwił się ile czau zajmuje jej
przejście z pokoju do drzwi. Ostatecznie szybko je otworzyła, wcześniej
patrząc kto puka, przyciągając swojego syna do ciasnego uścisku, że
ledwo mógł oddychać. Kiedy była pewna, że przytuliła go wystarczająco
mocno i długo, Jay wpuściła go i poczęstowała różnego rodzaju
przekąskami. Louis nigdy nie miał takiego apetytu.
Louis pytał jak
mają się dziewczynki, o chłopaka Lottie, Jay i Dana pracę, wszystko
byleby tylko Jay mogła mówić. Odpowiadała na wszystko ze szczegółami,
ale mógł usłyszeć że było coś więcej co chciała powiedzieć, ale była
niechętna by to zrobić.
W końcu, nie mógł wymyślić więcej tematów by
opóźnić, to co chciała powiedzieć. - Mamo, po prostu wykrztuś to z
siebie. - powiedział z rezygnacją, w roztargnieniu poprawiając swoją
czapkę, więc leżała teraz niżej na jego głowie.
- Cóż, słyszałam, że Harry wraca do domu. - zaczęła ostrożnie, wiedząc że jej syn wybuchał słysząc o swoim starym przyjacielu.
- Ta, jak miło. - odpowiedział, starając się by zabrzmiało to jak najmniej złośliwie.
- Czy masz zamiar, um, mam na myśli, czy myślałeś o tym, by z nim porozmawiać? - zapytała z zakłopotaniem.
- Dlaczego miałbym to zrobić? - Louis zapytał sceptycznie.
- Cóż, może żeby usłyszeć co on ma do powiedzenia w tej sprawie? Zawsze był dobrym chłopakiem, nie wygląda jakby..
-
Mamo, nie ma mowy. Nie chcę Harry’ego z powrotem w swoim życiu i on
prawdopodobnie nie chce mnie w swoim. Lepiej niech tak zostanie. Możemy o
tym teraz zapomnieć?
Jego mama zgodziła się i momentalnie zmieniła temat, nie chcąc dalej smucić Louisa.
Kiedy dochodziła trzecia, Louis przypomniał sobie o swoich siostrach.
- Nie musisz odebrać dziewczynek ze szkoły? - zapytał.
-
Mark je dziś zabiera. - Jay odpowiedziała. - Bliźniaczki i Felcite.
Lottie przyjedzie autobusem, żeby mogła później iść do kina ze swoim
chłopakiem.
- Jest już taka dorosła. - Louis skomentował, czując się trochę nostalgicznie. - Myślę, że poczekam na nią i porozmawiam chwilę.
Jay
pokiwała głową radośnie, chętna by jej syn został tak długo jak to
możliwe. Rozmawiali przez pewien czas, aż usłyszeli trzaśnięcie drzwiami
i Lottie weszła do salonu narzekając na ilość pracy domowej, którą
miała zadaną. Przestała mówić kiedy zobaczyła Louisa. Chłopak
przyciągnął ją do uścisku.
Rodzeństwo przywitało się i Louis zapytał dziewczynę o jej chłopaka.
Rozmowa
ucichła na chwilę, dopóki nagle Lottie sobie czegoś nie przypomniała. -
Hej Lou, Harry wraca jutro, tak? Nie mogę sie doczekać! Ponieważ
byliście bardzo blisko, myślisz, ze mógłbyś załatwić nam bilety w
pierwszym rzędzie?
Louis wiercił się, czując się niezręcznie. Jego
siostry nie wiedziały wszystkiego na temat tego co zaszło pomiędzy nim a
Harrym, ale wiedziały, ze jest to zakazany temat. - Charlotte. - Jay
upomniała ją nagle. Louis posłał jej wdzięczne spojrzenie.
- Tylko pytałam. - Lottie narzekała, ale uprzejmie zmieniła temat.
~*~
Sobota
wreszcie nadeszła, dzień którego Louis się bał. Pracował w małej
kawiarni blisko centrum miasta i był wdzięczny, że jego myśli będą przez
pewną część dnia zajęte. Był gotowy jak zwykle, zmuszając się by
zachowywać się tak, jakby był to zwykły dzień, kiedy w rzeczywistości
było to znacznie więcej.
Starał się być pogodny i pełen życia wokół
klientów, wszystko byleby tylko nie wyskoczyć ze swoim strachem, którego
nie powinien pokazywać publicznie. Prawdopodobnie przesadzał - złapał
kilku klientów rzucających mu dziwne spojrzenia, ale zignorował je. Nie
potrzebował teraz niczego, co mogłoby go bardziej przygnębić.
Jego
zmiana zbliżała się do końca i Louis był zadowolony, że zdołał wytrzymać
cały dzień bez żadnego załamania. Zdjął swój fartuch i wrzucił go do
pralki, wcześniej kierując się w stronę drzwi. W ostatnich minutach
swojej zmiany, poczuł jak ktoś łapie go za rękaw i odwraca. Zobaczył
swojego kolegę z pracy Ashtona, patrzącego na niego.
- Słyszałeś o Harrym Stylesie, prawda? - zapytał i Louis zwężył oczy podejrzliwie.
- Chyba wszyscy słyszeliśmy. - odpowiedział starając się wyglądać nonszalancko.
- Ta, cóż, mój znajomy dał mi bilety w pierwszym rzędzie na jego koncert. Tylko mnie nie atakuj!
- To wspaniale Ash, ale naprawdę muszę już iść.. - Louis odpowiedział zniecierpliwiony.
- Ale Lou, to co chcę powiedzieć to czy chciałbyś pójść?
Louis
prawie zakrztusił się, szybko starając się wymyślić jakąś dobrą
wymówkę. - Nie możesz zabrać Luke’a albo kogoś innego? - zapytał.
- Mam pięć biletów, więc wiadomo, że Luke i Michael idą. Calum nie może, więc zostają dwa dla ciebie, zaproś przyjaciela.
- Um, nie wiem, dzięki za ofertę, ale chciałem mieć dziś spokojną noc. - Louis skłamał.
-
Daj spokój Lou. Wyglądasz jakbyś potrzebował gdzieś wyjść. Poza tym,
niewielu takich artystów występuje tutaj, więc zapowiada się świetny
koncert. Wiem, że cenisz takie gwiazdy jak Harry, więc co masz do
stracenia?
Louis miał wiele do stracenia właściwie, ale zdecydował
się o tym nie mówić. Ashton wydawał się być strasznie podekscytowany
koncertem, a Louis nienawidził zawodzić ludzi.
Zanim zorientował się co robi, zgodził się i ustalił miejsce spotkania. Kurwa, teraz nie było odwrotu.
~*~
To
było kiedy Niall wrócił do domu, po tym gdy zrobił to, co robił w swoim
wolnym czasie. Znalazł załamanego Louisa rozwalonego na łóżku pośród
sterty ubrań, całkowicie wkurzonego.
- Um, ominąłem coś? - zapytał z nutą rozbawienia w głosie.
Louis spojrzał na niego żałośnie. - Wychodzisz dziś ze mną. - powiedział bezceremonalnie, bez żadnych wyjaśnień.
- Um, okey. Mogę spytać gdzie? I dlaczego jesteś w takim stanie?
-
Ashton wysyła mnie na durny koncert Harry’ego. Dał mi dwa bilety, więc
ty też idziesz. Złap mnie, jeśli zemdleję, albo cokolwiek. - ton głosu
Louisa był ponury i Niall upadł na łóżko za nim, oplatając ręce wokół
jego ramion.
- Aw Lou. Wiesz, że nie musisz iść, udaj chorobę.
-
Ale nienawidzę zawodzić ludzi. - Louis jęknął. - I cóż, nienawidzę
siebie za myślenie o tym, ale chcę zobaczyć Harry’ego ponownie po takim
czasie. Nie rozmawiać z nim czy coś, tylko zobaczyć czy sława go
zmieniła, czy może nadal jest tym samym kolesiem, którego znałem.
- W
porządku, jeśli jesteś pewny możemy iść. - Niall odpowiedział
niezdecydowany. - I zakładam, że cały ten bałagan - chłopak wskazał na
stos ubrań otaczających ich na łóżku - jest dlatego, bo panikowałeś, co
założyć?
Louis pokiwał głową przygnębiony. - Wiem, że to głupie, bo
on pewnie mnie nie zauważy, albo nawet nie pamięta. Ale nie mogę iść na
jego koncert wyglądając jak kupa gówna. Po prostu chcę żeby coś poczuł,
może żal z powodu zerwania kontaktu ze mną. Wiem, że zrobiłem to
pierwszy, ale byłem zestresowany wszystkim, co się stało, nie chciałem
by było to na stałe.
- Lou, jest w porządku, rozumiem. - Niall
uspokajał go. Był niezdecydowany, czy poruszać temat Harry’ego, że nie
będzie go tam, by widzieć jak delikatny był Louis na tę sytuację, więc
zdecydował zostawić to teraz. - Zobaczmy, który strój będzie najlepszy.
To
była dobra robota, Niall był ekstremalnie cierpliwy, większość ludzi
byłaby sfrustrowana Louisem; był zdolny znaleźć wadę w każdym
pojedynczym proponowanym stroju. Niall przekonał go lub ewentualnie
namówił do luźnego szarego wełnianego swetra i czarnych obcisłych
spodni, które jak upierał się Niall, idealnie ukazywały jego pośladki.
-
Nie będę wchodził na scenę, on będzie widział mnie tylko z przodu. -
Louis zaprotestował, ale Niall zapewniał go, że sprawienie, aby jego
tyłek wyglądał dobrze jest tak samo ważne.
Niall zniknął by się
przygotować, kiedy Louis był już ubrany. Chłopak wybrał też jasno szarą
beanie pasującą do swetra i takie same tomsy. Kiedy już wszystko
założył, skierował się do łazienki, by umyć zęby i zobaczyć w lustrze
jak wygląda. Nie wyglądał tak źle jak przypuszczał; strój dobrze na nim
leżał (zrobił notatkę w głowie, by kupić Niallowi Nandos w ramach
podziękowań); jego skóra była lekko opalona, nawet jeśli był październik
i miał szkła kontaktowe zamiast okularów.
Louis sprawdził zegarek, mieli jeszcze pół godziny do spotkania z Ashtonem i resztą. - Niall! - krzyknął.
Usłyszał łomot, a za chwilę ‘kurwa’ i ‘za sekundę będę na dole’.
Niall pojawił się na dole schodów, uśmiechając się z zażenowaniem. - Co zepsułeś? - Louis westchnął.
- Uh, oddajesz mi za nowy ekran do mojego iPhona. - Niall odpowiedział.
- Znów upuściłeś swój telefon? I jak to jest moją winą?
- Pospieszałeś mnie!
- Mamy mniej niż pół godziny do spotkania z Ashtonem! - Louis zwołał.
-
Zwykle nigdy nie przejmowałeś się byciem na czas. - Niall poskarżył
się, ale podniósł ręce poddając się, kiedy Louis walnął go w ramię. -
Dobra dobra, chodźmy.
Szli pieszo, bo Louis wiedział, że ciężko
będzie znaleźć wolne miejsce na parkingu, a to nie było daleko. Starał
się jak mógł, by ukryć swoje nerwy, ale jego wysiłki chyba poszły na
marne, bo Niall kilka razy pytał go czy wszystko w porządku. Louis był
zdeterminowany by wytrwać do koncertu i zmusić się by wierzyć, że
wszystko będzie dobrze.
Niedługo później dotarli na miejsce, gdzie
mieli spotkać resztę, która już tam była. Przywitali się i ruszyli na
miejsce koncertu, by uniknąć kolejek. Jednakże, kiedy dotarli do areny,
ta była już wypełniona. Były to głównie nastoletnie dziewczyny, które na
rękach, koszulkach, torbach czy czymkolwiek miały nadrukowaną twarz
Harry’ego. Ale byli tam również chłopcy i starsze osoby, czekające by
zobaczyć supergwiazdę, pochodzącą z ich miasta.
To było dziwne
oglądać wszystkich zachwycających się jego byłym przyjacielem. To był
Harry, ten sam chłopak, który płakał, gdy złamał nogę, kiedy miał sześć
lat, chłopak którego pocieszał, gdy jego pies zdechł, chłopak który
pocieszał Louisa, kiedy jego rodzice się rozstali. Był świadkiem, kiedy
Harry przechodził przez te niewygodne sytuacje okresu dojrzewania.
Widział go śmiejącego się i płaczącego, kurwa nawet widział go nago! I
nikt nie robił takiego zamieszania wokół niego, nie hałasował by go
zobaczyć. To po prostu dziwne, myśl że Harry jest teraz znany na całym
świecie. Oczywiście, Louis widział magazyny z Harrym na okładkach,
oglądał go w telewizji, więc wiedział, jak sławny Harry jest, ale starał
się ich unikać na tyle na ile to możliwe, więc tak naprawdę uderzyło to
w niego dopiero teraz, kiedy zobaczył tylu ludzi zgromadzonych tu, by
posłuchać jak Harry śpiewa.
Louis miał wiele razy okazję, by
posłuchać jak Harry śpiewa. Był całkiem dobry; cóż oczywiście inaczej
nie odniósłby takiego sukcesu. Wygłupiali się, śpiewając w duetach
karaoke mnóstwo razy, ale to nie było to co tutaj. Teraz Harry będzie
śpiewał sam, prawdopodobnie miał wiele lekcji śpiewu i brzmi całkowicie
inaczej.
Po chwili czekania zostali wpuszczeni na ich miejsca w
pierwszym rzędzie, jak obiecał Ashton. Byli bardzo blisko sceny, zbyt
blisko jak dla Louisa, jeśliby być szczerym. Ale był tutaj by dobrze się
bawić, przypomniał sobie i nie powinien pozwolić by przeszłość z Harrym
zatrzymywała go.
Supportem Harry’ego był Union J i to oni
występowali pierwsi. Nie byli źli, mimo że Louis znał tylko jedną
piosenkę: ich singiel ‘Carry You’. Niektórzy ludzie mówili, że jeden z
członków zespołu, George, jest podobny do Harry’ego, ale Louis nie
widział żadnego podobieństwa. Według niego George nigdy nie porównałby
się do Harry’ego. Po prostu nie był na tym samym poziomie atrakcyjności i
nigdy nie będzie. Nie był brzydki, tylko no cóż, Harry.
Kiedy
skończyli swoja część, podziękowali widowni i zeszli ze sceny. Louis
siedział w ciszy, kiedy czekał aż Harry pojawi się na scenie.
Kiedy
chłopak wyszedł na scenę, Louis musiał usiąść zszokowany jak reszta
tłumu (stał, kiedy występował Union J). Harry nie był chudym
szesnastolatkiem, którego pamiętał. Teraz był tylko rok starszy, ale
wydaje się, że rok może dużo zmienić. Był wyższy, jego ramiona były
szersze i Louis był pewny, że mógł zobaczyć zarys mięśni pod jego
hipsterskimi ubraniami (przynajmniej niektóre rzeczy, nigdy się nie
zmieniają). Jego loki, przez które Louis lubił przebiegać palcami, były
teraz krótsze, odkrywając większą część jego twarzy. Z miejsca, w którym
siedzi, może zobaczyć kilka tatuaży, które wystają spod rękawa jego
bluzki, ale nie mógł stwierdzić co przedstawiały. Harry wyglądał
starzej, miał ciemne kręgi pod oczami i mimo, że uśmiechał się, Louis
wiedział, że nie jest to szczery uśmiech; to nie był ten uśmiech,
którego używał, kiedy był szczęśliwy. Dołeczki nie zdobiły jego twarzy, a
oczy nie świeciły się, tak jak miały w zwyczaju. Mimo to, Harry nadal
był tak atrakcyjny jak zawsze, jeśli nawet nie bardziej. Kolana Louisa
zmiękły i czuł niekomfortowe trzepotanie w żołądku, kiedy zobaczył go
ponownie.
Jego otwierającej piosenki, Louis nigdy nie słyszał. Nie
była zła, jak Louis stwierdził, ale nie była łagodna jak te, które on
lub Harry słuchali. Nie brzmiała jak coś, co Harry mógłby wybrać do
śpiewania.
By być szczerym, Louis nie znał dobrze żadnej z piosenek
Harry’ego. Słyszał kilka jego hitów w radiu, ale zawsze szybko zmieniał
stację. Na szczęście żaden z jego przyjaciół również zdawał się nie znać
słów piosenek i cała ich czwórka, wykrzykiwała przypadkowe zachęty.
Louis starał się dobrze bawić, ale z Harrym tuż obok, nie mógł się
skupić. To było zbyt realne i przywoływało wspomnienia ich całujących
się, a potem Harry’ego nie odpowiadającego mu i ignorującego go, jakby
nigdy nie istniał.
Więc kiedy jego kumple dobrze się bawili, Louis
skurczył się w swoim siedzeniu i starał się policzyć ile jeszcze czasu
pozostało do końca koncertu. Niall nie czuł się już tak niekomfortowo i
ścisnął jego ramiona kilka razy, starając się go uspokoić. Pozostała
trójka pozostała nieświadoma.
Po czterech pierwszych piosenkach,
Louis zaczął się relaksować. Muzyka nie była zła i wydawało się, że
wszyscy dobrze się bawią. Harry od zawsze kochał śpiewać i oglądanie go,
robiącego to o czym marzył, sprawia, że Louis jest dumny, mimo że Harry
zachowywał się jak chuj w stosunku do niego.
Harry śpiewał wolną
piosenkę (Louis pamięta, że była zapowiadana w radiu jako “Little
Things”) i tłum wydawał się uwielbiać ją, machali świecącymi pałeczkami,
aparatami i telefonami. Słowa piosenki powinny być prawdopodobnie
słodkie, ale dla Louisa wyglądały tak, jakby nazywały ludzi grubymi.
Miał nadzieję, że Harry nie napisał tego sam; wiedział z własnego
doświadczenia, że Harry bardziej by się postarał.
Podczas kolejnej
piosenki, Harry przebiegał wzrokiem przez tłum, nie zatrzymując się na
dłużej na pojedynczych osobach. Jednakże tempo piosenki teraz się
zmieniło i Harry również zwolnił. Na nieszczęście Louisa, Harry
zdecydował, że jego [Louisa] część sceny byłaby dobra, by usiąść i
skończyć resztę piosenki.
Louis wiedział, kiedy Harry go zobaczył. To
trudne, by tego nie zauważyć. To było pod koniec piosenki, oczy
Harry’ego skanowały tłum, machając okazjonalnie i otrzymując okrzyki od
dziewczyn, przekonanych, że to właśnie do nich machał.
Śpiewał
linijkę “You’ll never love yourself half as much as I love you”, z
oczami utkwionymi niekomfortowo blisko miejsca, gdzie siedział Louis z
przyjaciółmi. Louis prawie szarpnął Nialla za rękaw by powiedzieć mu, że
idzie do toalety, niezdolny by tu dłużej siedzieć. Ale wtedy oczy
Harry’ego spoczęły na nim. Niebieskie spotkało zielone i Louis nie był w
stanie odwrócić wzroku. Harry wyglądał na całkowicie zbolałego i
załamał się na tej linijce i dlatego był trochę spóźniony a jego głos
załamał się na drugim ‘love’.
Niall spiął się obok niego i Louis
wiedział, że chłopak uświadomił sobie co się stało i dlaczego Harry się
zająknął. Pochylił się i wyszeptał. - Chcesz wyjść?
Louis pokręcił
głową. Wtedy Harry zobaczył go i Louis był zdeterminowany by wytrzymać
resztę koncertu. Nie mógł pozwolić, by Harry pomyślał, że jest słaby.
Po
chwilowym potknięciu, Harry szybko powrócił do normy i zakończył
piosenkę, odchodząc ze strony Louisa, by nawiązać trochę kontaktu z
publicznością.
Harry kontynuował koncert, jakby nic się nie stało,
ale unikał strony Louisa tak bardzo jak to możliwe. Louis zachował
spokój spoglądając na zespół Harry’ego, zamiast na samego piosenkarza.
~*~
Kiedy
Louis wrócił do domu, znalazł filmiki z występu Harry’ego, które jego
ojciec wrzucił na każdą możliwą stronę. Ludzie pytali dlaczego to się
stało, niektórzy krytykowali Harry’ego, co Louis uważał za zbyt ostre.
Piosenkarze mieli czasami prawo nie być idealni, byli tylko ludźmi, a
nie maszynami. Nawet widział w jednej gazecie, gdzie napisali że Harry
zobaczył dziewczynę w pierwszym rzędzie, która mu się podobała i
zająknął sie, bo zachwycił się jej pięknem, co było kompletną bzdurą.
Rano zobaczył, że ma nowe wiadomości od Liama i Zayna sprawdzające go.
Od: Liam
Tylko
cię sprawdzam, bo Niall mówił co wydarzyło się ostatniej nocy i
martwiłem się. Mam nadzieję, że jest ok i pamiętaj, jesteś lepszy niż
on.
Od: Zayn
Li powiedział, że powinienem cię
przytulić, bo jesteś trochę wstrząśnięty tym, co wydarzyło się na
koncercie. On jest sukinsynem Lou, zapomnij o nim.
Louis
odpowiedział im obojgu prostym ‘Czuję się dobrze, po prostu to mnie
zszokowało’, mając nadzieję, że mu odpuszczą. Znając Liama, nie będzie
zadowolony i wpadnie później, ale Louis nie mógł nic na to poradzić.
Kiedy
Niall obudził się, Louis namówił go na maraton filmowy. Niall zgodził
się bez żadnego narzekania; nie robienie nic zawsze brzmiało kusząco.
Przenieśli się do salonu, Niall włączał pierwszy film, kiedy Louis
zatrzymał go.
- Wiesz co może sprawić to jeszcze lepszym? - Lou zapytał.
- Co?
- Lody. - odpowiedział stanowczo.
- Ale nie mamy żadnych lodów w domu. - Niall powiedział mu.
- Wiem, miałem nadzieję, że pójdziesz dla mnie do sklepu. - Louis zrobił minę szczeniaczka.
- Lou, dlaczego nie możesz iść sam?- Niall jęknął.
-
Ponieważ ty już jesteś ubrany! A ja jestem tylko w bokserkach. - Louis
uzasadnił, wskazując na beanie i bokserki, strój który obecnie nosił.
- W porządku. - Niall westchnął, ulegając mu jak zwykle.
- Kocham cię! Weź Ben and Jerry.
- Jest tam w ogóle jakaś inna marka lodów?
Louis
zdecydował, by rozpocząć pierwszy film bez Nialla, ponieważ był
znudzony i niecierpliwy. Początkowe napisy pojawiły się na ekranie,
kiedy usłyszał pukanie do drzwi.
Zakładając, że to Liam i/lub Zayn,
albo Niall zbyt leniwy by otworzyć sobie drzwi, Louis krzyknął. - Wejdź,
otwarte! - Niall zawsze narzeka, że Louis tak robi, uparcie twierdząc
że pewnego dnia, pozwoli seryjnemu mordercy wejść do domu, na co Louis
odpowiada, że po co seryjny morderca miałby pukać?
Louis usłyszał kroki i zawołał. - Liam czuję się dobrze, nie zasmucił mnie tak bardzo! Harry jest chujem, zrozumiałem.
Kroki ucichły i zgrzytliwy głos odezwał się. - Och, więc jestem chujem?
Louis
spojrzał na osobę, jego szczęka opadła. Zdecydowanie nauczył się, by
nie zapraszać ludzi, bez sprawdzenia kto to. Jego mózg z roztargnieniem
zarejestrował, że nadal jest w samych bokserkach, ale nie mógł teraz nic
z tym zrobić. Nie wyglądało, by obchodziło to Harry’ego i nie było to
coś, czego wcześniej nie widział. Louis desperacko starał się wymyślić,
co mógłby powiedzieć, ale jedyne co przyszło mu do głowy to: - Skąd
wiedziałeś gdzie mieszkam?
- Ja, um. - Harry nerwowo przeczesał palcami swoje loki. - Zapytałem twoją mamę. Naprawdę potrzebowałem się z tobą zobaczyć.
-
Zabiję ją. - Louis jęknął, zły że jego własna matka zdradziła go. -
Cóż, zobaczyłeś mnie, możesz teraz wyjść? Staram się oglądać ‘Piotrusia
Pana’. - wskazał na kreskówkę na ekranie.
- Lou, oglądałeś to wcześniej milion razy.
- Cóż, może gdybyś chciał być wyżej na mojej liście priorytetów niż ‘Piotruś Pan’, to odpowiedziałbyś na moje wiadomości.
-
Nie obwiniaj mnie o to Louis. To ty byłeś tym, który zerwał kontakt na
miesiące. Ja po prostu kontynuowałem to, co ty zacząłeś. Czy naprawdę
oczekiwałeś ode mnie, że po prostu przybiegnę, bo twoja mała gra
nieodzywania się do mnie się skończyła? Nie sądzę, że mógłbyś zranić
mnie bardziej jeśli byś próbował.
Ostatnie zdanie sprawiło, że Louis
zaniemówił. Kiedy przestał rozmawiać z Harrym, myślał że to będzie dla
nich najlepsze. Chciał chronić Harry’ego, dać mu szansę, by mógł robić
to co chciał. Nie brał pod uwagę tego, że mógłby zranić Harry’ego.
- Nie wiesz dlaczego cię ignorowałem. - Louis zaprotestował słabo.
-
Nie chcę tego słuchać. Prawdopodobnie nie ma usprawiedliwienia na to,
jak mnie potraktowałeś. Byłeś moim najlepszym przyjacielem Lou, mogliśmy
być nawet kimś więcej. Na początku codziennie do ciebie przychodziłem,
by móc cię zobaczyć, ale Jay mówiła, że nie ma cie w domu.
- Nie było mnie w domu. - Louis powiedział szczerze.
-
Nadal mogłeś mi odpowiedzieć, wyjaśnić, pozwolić mi przyjść i zobaczyć
cię, gdziekolwiek byłeś. Zajęło mi miesiące, by otrząsnąć się z tego,
ale wtedy ty nagle postanowiłeś znów się do mnie odezwać, nadal nie
oferując wyjaśnień.
- Chciałem ci wyjaśnić, nadal chcę. - Louis powiedział, ale Harry przerwał mu.
-
Powiedziałem, że nie chcę tego słuchać. Nie jestem zainteresowany
twoimi żałosnymi wymówkami. Przyszedłem tutaj, bo miałem nadzieję, że
możemy zapomnieć o przeszłości, ale oczywiście ty nadal jesteś tą samą
upartą małą dziwką, jaką zawsze byłeś.
Louis sapnął, kiedy słowa
Harry’ego uderzyły w niego. To było wtedy, kiedy Niall wszedł do pokoju z
pudełkami lodów w ręce. Cofnął się o krok do tyłu, kiedy uświadomił
sobie, że Harry Styles jest w salonie, ale szybko otrząsnął się,
siadając obronnie obok Louisa, delikatnie pocierając jego plecy.
- To twój chłopak? - Harry prychnął.
-
To jest Niall, mój prosty* współlokator. Oboje jesteśmy szczęśliwymi
singlami. - Louis powiedział mu. - A nawet jeśli byłby moim chłopakiem,
nie masz prawa by być zazdrosnym. Ty byłeś tym, który pocałował mnie, a
później zostawił.
- Och, jestem taką złą osobą, a ty jesteś bez winy.
- Harry powiedział wściekły, zanim wstał i trzasnął za sobą drzwiami z
imponującą siłą.
- Wszystko w porządku? - Niall zapytał delikatnie, jedną ręką nadal rysując małe kółka na plecach Louisa.
- Tak, czuję się dobrze. - Louis powiedział, zanim szybko upadł na sofę, wybuchając płaczem.
-
Tutaj, masz lody, które sprawiają, że wszystko staje się lepsze. -
Niall powiedział, podając mu pudełko lodów i biegnąc do kuchni po jakieś
łyżeczki. Kiedy wrócił, pozwolił Louisowi szlochać w swoje ramię, obaj
nazywali Harry’ego wszystkimi obelgami jakie przyszły im do głowy i
pałaszowali swoje lody.
~*~
Louis spędził poniedziałek i
wtorek w otępieniu, nie robiąc nic produktywnego. Zayn i Liam kręcili
się wokół i miał następne mało produktywne spotkanie z nimi, ale tym
razem nie pozwolili mu się upić.
W środę zadzwonił do niego Ashton.
Zapytał jak się ma, mówiąc że wydawał się być dosyć cichy na koncercie i
chce się upewnić, czy wszystko jest w porządku. Louis zapewnił, że
czuje się dobrze, po prostu czuł się trochę zmęczony i chory. Na
szczęście Louisa, Ashton kupił to. Kiedy wiedział, że z Louisem jest
wszystko w porządku, wyjaśnił, że powinien pracować tego popołudniu ale
jest zajęty. Louis mógł wyobrazić sobie jego zażenowany uśmiech, mimo że
nie mógł go zobaczyć i znużony zgodził się wziąć za niego zmianę. Nie
miał nic przeciwko; przynajmniej przy odrobinie szczęścia będzie mógł
oderwać swoje myśli od Harry’ego.
Był gotowy do pracy, wzdychając
kiedy zakładał nudny uniform. Rano w sklepie było stosunkowo tłoczno.
Rozmawiał ze swoją koleżanka z pracy, Carą, podczas przerwy w klientach.
Irytująco wydawało się, że chce rozmawiać tylko o Harrym. Ona też była
na koncercie w sobotę i gadała tylko o tym, jak dziwne musiało być dla
Harry’ego chwilowe załamanie. Louis prawie warknął na nią, by zmieniła
temat, kiedy przerwała w połowie zdania, patrząc prosto w kierunku drzwi
sklepu.
Louis odwrócił się, chcąc dowiedzieć się, co było powodem
przerwania przez Carę jej wywodu. Jego oczy spoczęły na postaci stojącej
w przejściu, przeklinając w środku. Dlaczego ze wszystkich miejsc,
Harry wybrał akurat to? Nie mógł iść do bardziej popularnego Starbucksa?
Cara
zaczęła fangirlingować, zostawiając Louisa by poradził sobie z Harrym
sam, kiedy chłopak podszedł do lady. “To ty” było wszystkim co
powiedział Louis, kiedy stanął twarzą w twarz z kręconowłosym chłopakiem
- Mógłbym powiedzieć to samo. - Harry odpowiedział nieporuszony wrogością Louisa.
- Louis. - Cara wysyczała. - to Harry Styles, nie możesz się tak zachowywać w stosunku do niego.
- Mogę zachowywać się jak chcę. - Louis odpowiedział otępiale. - Mogłabyś go za mnie obsłużyć?
- Nie! - Cara niemal krzyknęła. - Ale nie mam nic przeciwko zdjęciu.
Harry spojrzał rozbawiony. - Po prostu dajcie mi kawę, potem z przyjemnością zrobię z tobą zdjęcie.
Cara
pobiegła na zaplecze, pewnie by poprawić włosy, makijaż czy cokolwiek, a
Harry odwrócił się w kierunku Louisa. - Wierzę, że wiesz jaką kawę
lubię. - powiedział chłodno, a Louis pokiwał głową.
Louis zabrał się
za robienie Harry’emu kawy, podczas gdy drugi chłopak oparł się o ladę,
wystukując palcami irytujący rytm, który Louis rozpoznał jako jedną z
jego piosenek.
Kiedy kawa była gotowa, Louis położył ją na ladzie
nieco mocnej niż było to konieczne, zanim odwrócił się do kasy by nabić
cenę. Harry podał mu pieniądze a Louis wydał resztę. Zamiast znaleźć
stolik, Harry nadal stał przy ladzie, uśmiechając się.
- Więc
zgaduję, że może byłem trochę zbyt ostry tamtego dnia, nie pozwalając ci
wyjaśnić dlaczego ignorowałeś mnie przez cały tamten czas. - Harry
zaczął.
Louis uniósł brwi, łapiąc za szmatkę i wycierając właściwie czystą ladę.
- Wyjaśnisz teraz? - Harry zapytał, co brzmiało jak wyzwanie.
-
Naprawdę nie wydaje mi się, że jest to rodzaj rozmowy, którą możesz
przeprowadzić ponad lada w kawiarni. - Louis odpowiedział nie spotykając
oczu Harry’ego.
- Może i tak. Albo nie masz prawdziwego powodu. - Harry odpowiedział.
-
Wiem, że może nie jesteśmy ze sobą w dobrych stosunkach, ale naprawdę
myślisz, że mógłbym cię okłamać? Byłeś moim najlepszym przyjacielem, nie
mam zamiaru wymyślać jakichś głupich wymówek. - Louis powiedział z
wyraźnym bólem w głosie.
- W porządku, jedna szansa. Jutro mam
spotkanie rodzinne, ale spotkajmy się w piątek. Wtedy mi wyjaśnisz i
lepiej, żeby było to dobre. Jeśli nie, między nami koniec.- Harry
zaproponował.
- Kto powiedział, że chcę się z tobą pogodzić? - Louis wymamrotał, ale nie było żadnych uczuć za jego słowami.
- Piątek. Będę u ciebie o 11.30. - Harry odpowiedział spokojnie.
Louis od niechcenia pokiwał głową i już miał się odwrócić, kiedy Harry zatrzymał go.
-
Swoją drogą, noszenie czapki to jakaś moda czy coś? Za każdym razem
kiedy cię widzę, nosisz jakąś. Według mnie twoje włosy ładniej
wyglądają. - Harry powiedział, wskazując na czapkę na głowie Louisa.
Louis
zarumienił się i szybko udał na zaplecze, nie odpowiadając Harry’emu. W
jego oczach pojawiły się łzy, ale nie pozwolił im opaść. Znalazł Carę
poprawiającą się do zdjęcia z Harrym.
- Hej Cara, mogę iść do domu? Nie czuję się najlepiej. - skłamał.
Spojrzała
na niego podejrzliwie, ale i tak zgodziła się. - Okej, Eleanor ma
niedługo przyjść tak czy inaczej. Harry nadal tam jest?
Louis kiwnął
głową, szybko zrzucając swój fartuch, zanim wyszedł ze sklepu tylnym
wyjściem, niezdolny by zobaczyć się teraz z Harrym.
~*~
Louis
spędził cały czwartek panikując Niallowi. Błagał go by nie szedł do
szkoły i został z nim w domu, upierając się, że potrzebuje więcej
wsparcia. Niall starał się jak mógł, ale pocieszanie go było mocną
stroną Liama, nie jego. Louis rozważył każdy szczegół, jaki mógł pójść
źle, niezliczoną ilość razy. Niall powtarzał się setki razy. Louis po
prostu nie dał się przekonać, że wszystko będzie dobrze. Nie widział
szansy na to, że między nim a Harrym mogłoby być tak jak kiedyś.
Niall
zdecydował, że prawdopodobnie najlepszym pomysłem będzie wybranie
stroju Louisowi teraz, niż zostawienie go, by zaczął panikować rano,
kiedy Harry będzie miał przyjść. Zdecydowali się na te same czarne
obcisłe jeansy, które miał na koncercie razem z jasno niebieską koszulą
zapinaną na guziki. Niall powiesił ubrania na krześle przy biurku
Louisa, a potem wyciągnął szarą beanie z niezwykłej kolekcji Louisa i
położył ją na kupce.
Louis pociągnął nosem parę razy, kiedy opowiadał
Niallowi o niedelikatnym komentarzu Harry’ego w związku z jego beanie.
Niall przytulił go i zapewnił, że Harry tak powiedział, ponieważ nic nie
rozumie i jego beanie są w porządku.
Kiedy przeszli przez wszystko,
co mogłoby pójść źle kolejne pięćdziesiąt razy, Louis ogłosił, że idzie
wziąć prysznic i położy się wcześniej, żeby nie być wyczerpanym
następnego dnia. Niall był tylko trochę bardziej szczęśliwy, kiedy się
zgadzał.
~*~
Louis wstał o 8 następnego dnia, to był cud dla
niego. Przekonał Nialla by zrobił bekon i jajka dla nich obu i potem
Irlandczyk wyszedł do szkoły. Louis przemierzał pokój z niepokojem
obgryzając paznokcie, próbując się uspokoić. Wziął prysznic, znacznie
dłużej niż było to konieczne, a potem wyszczotkował zęby, upewniając
się, że robi to tak długo jak to możliwe.
Kiedy wrócił do pokoju,
było nadal w pół do dziewiątej, co oznaczało, że miał nadal dwie godziny
do spotkania z Harrym. Mimo wszystko, zdecydował się ubrać, zakładając
ubrania, które wybrali poprzedniego wieczora, a potem wyjął swoje
soczewki z pudełeczka. Nienawidził nosić swoich okularów, bo czuł jakby
do niego nie pasowały, ale był zbyt leniwy, by zakładać kontakty każdego
dnia. Zadrżał, kiedy zakładał je, mrugając kilka razy, by znalazły się w
odpowiednim miejscu. Kiedy obydwie były już umieszczone na jego oczach,
założył beanie starając się zignorować komentarz Harry’ego,
rozbrzmiewający w jego głowie. Mógł wyjść bez niej, ale to naprawdę nie
była dobra opcja.
Sprawdził w lustrze jak wygląda, a potem wziął
telefon, żeby sprawdzić godzinę. Nadal miał prawie półtorej godziny o
ile Harry przyjdzie na czas, na co Louis miał wielką nadzieję.
By
zabić czas, Louis grał w kilka gier Candy Crush, przechodząc kilka
leveli, dopóki nie stracił żyć. Po tym miał tylko kwadrans do przybycia
Harry’ego, więc posprzątał trochę w salonie.
W końcu, po domu
rozeszło się pukanie do drzwi, na które i czekał i bał się go. Poszedł
je otworzyć, zamiast zawołać, by Harry sam wszedł do domu, ponieważ
wyglądało to na to co powinien zrobić.
Położył rękę na klamce i
zawahał się, jakby opóźnianie tego, robiło to łatwiejszym. Przełykając
ślinę, Louis nacisnął na klamkę wolno otwierając drzwi. Zaskakująco,
Harry wyglądał na lekko zdenerwowanego, kiedy wszedł do domu i zrzucił
buty, zanim podążył za Louisem do salonu.
Harry zajął miejsce na sofie naprzeciwko Louisa, oczywiście zachowując dystans.
- Więc, um, jak sława? - Louis zapytał niespokojny, starając się nie spotkać intensywnego spojrzenia Harry’ego.
-
W porządku. Samotnie. - Harry odpowiedział krótko. - Nie myśl, że od
tego uciekniesz Louis. Jestem tutaj by usłyszeć twoje wyjaśnienia i
planuję zostać dopóki mi nie powiesz. Myślę, że będzie lepiej dla nas
obu, jeśli zrobisz to od razu, chyba że masz szczególną ochotę
pożartować.
- Więc. - Louis zaczął, starając się grać na zwłokę, ale
poddał się. - W porządku, proszę wybacz mi jeśli zacznę płakać, ale
naprawdę nie jest łatwo mi o tym mówić.
Harry uniósł brwi, zakładając że Louis wyolbrzymia i dramatyzuje jak zwykle.
- Pamiętasz, kiedy byliśmy przyjaciółmi miałem te okropne bóle głowy, wydaje mi się że narzekałem na nie kilka razy?
- Tak? - Harry odpowiedział pytaniem.
-
Uh, zdarzały się zdecydowanie częściej, dosłownie były tak okropne, że
kiedykolwiek je miałem, nie mogłem się ruszyć. A potem znajdywałem
siniaki na nogach i rękach, które były tam bez powodu. Mama zaczęła się
martwić i zabrała mnie do szpitala i um..- Louis urwał, nie będąc w
stanie powiedzieć kolejnych słów.
- I co, Lou? - Harry zapytał łagodnie, zgadując i bojąc się tego co miał usłyszeć.
-
Zdiagnozowali u mnie białaczkę. W pewnym momencie było naprawdę źle,
kazali moim rodzicom przygotować się na najgorsze, dawali mi sześć
miesięcy życia. Byłem przerażony - wtedy kiedy starałem się nie spać,
ale przez większość czasu właśnie spałem. To dlatego nie było mnie w
domu, byłem w szpitalu.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Ponieważ
mówiłeś o wystąpieniu w X Factor, byłeś tak podekscytowany. Wiedziałem,
że jeśli dowiesz się jak bardzo było ze mną źle, to nie pójdziesz na
przesłuchania. Chciałem dać ci szansę na dobre życie, nawet jeśli ja nie
mogłem takiego mieć. Zasługiwałeś na zrealizowanie swoich marzeń, Haz.
Kiedy Louis mówił, łzy ciekły w dół jego policzków, a Harry musiał powstrzymywać szloch.
-
Twoje zdrowie jest ważniejsze. Nie martwiłbym się przegapieniem
przesłuchania tak długo jak byłbyś ok. Z resztą i tak prawie nie
poszedłem. Nadal byłem w szoku po tym jak uciąłeś ze mną kontakt.
-
Tak, więc. Pokonałem białaczkę. Niektórzy z moich lekarzy nazwali to
cudem. Na początku nie wyglądało na to, by mój stan miał się polepszyć,
ale potem nagle wszystko zaczęło się poprawiać, aż nie było śladu po
chorobie. Kiedy wiedziałem, że jest szansa na to, że wszystko będzie
dobrze, miałem zamiar ci powiedzieć. Ale wtedy ciebie nie było. To
dlatego zacząłem do ciebie pisać, chciałem wyjaśnić. Ale nie
odpowiedziałeś i nigdy nie miałem takiej szansy. - Louis powiedział
lekko załamany.
- Kurwa, zasługuję na to, byś nazywał mnie chujem.
Zasługuję na coś gorszego. - Harry zawołał zły na siebie za to, że nie
był wtedy z Louisem.
Louis ani nie zgodził się ani nie potwierdził. -
Nie będę kłamać, poradziłbym sobie z twoim wsparciem. Nadal nie było ze
mną całkiem dobrze, nadal potrzebowałem dużej ilości chemii, by być
pewnym, że to nie wróci. Powiedziałem Zaynowi i Liamowi i oni pomogli
mi, trzymali za ręce gdy miałem robione zastrzyki. Ale ich dłonie nie
pasowały do mojej tak jak twoje.
Ostatnie zdanie złamało granice
Harry’ego i znalazł siebie zalanego łzami. Przysunął się do Louisa i
przytulił do swojej klatki piersiowej, kiedy obaj płakali.
Kiedy
trochę się uspokoili, Harry uniósł nieznacznie podbródek Louisa, tak by
mógł zobaczyć jego twarz. - Powiedz mi szczerze Lou, jak źle jest teraz?
-
Więc jestem wolny od prawie roku, ale to nie znaczy, że nie mam się
czym martwić. Jest 20% prawdopodobieństwo na to, że białaczka wróci.
Nadal dochodzę do siebie.
- Kurwa, powinienem być z tobą, kiedy było naprawdę źle. - Harry przeklnął.
-
To już jest skończone Haz. Ale nadal możesz pomóc mi teraz. Nadal mam
oznaki choroby, blizny po operacjach i inne rzeczy i prawdopodobnie będę
brał leki przez resztę mojego życia. Och i moje włosy. Nadal odrastają.
Harry spojrzał na głowę Louisa i przerażenie pojawiło się na jego twarzy. - Cholera! To dlatego nosisz czapki!
Louis
pokiwał smutno głową. - Twój komentarz złamał mi serce. Również lubiłem
moje włosy, a to co mam teraz to jedynie dziecięce kępki. Więc jeśli
lubiłeś mnie za moje włosy, to boję się że będziesz rozczarowany.
Jego
próba żaru była jak uderzenie dla Harry’ego i wyglądało na to, że
chłopak ponownie wybuchnie płaczem. - Nie, kurwa. Tak mi przykro.
Louis
uśmiechnął się prawie niezauważalnie, cisza wypełniła przestrzeń
pomiędzy nimi, zanim Harry spojrzał na niego niezdecydowany. - Mogę
zobaczyć? Twoje włosy?
- Jeśli naprawdę chcesz. - Louis powiedział niechętnie, podnosząc rękę by zdjąć swoją beanie.
Kiedy
ją zdjął, ścisnął mocno w dłoni, tak że jego kostki pobielały. Nie był
przyzwyczajony do tego, żeby wielu ludzi oglądało go bez czapki. Jego
mama go widziała, to oczywiste i Niall też ponieważ mieszkali razem.
Siostry Louisa nigdy nie widziały go bez czapki, bo nie wiedziały jak
poważna jest jego choroba. Louis i jego rodzice chcieli chronić je, żeby
nie musiały się martwić. Nawet Zayn i Liam widzieli go bez czapki,
tylko kilka razy. To nie tak, że nie był tego świadomy, po prostu było
mu łatwiej kiedy miał na sobie beanie.
Mógł poczuć jak drżący oddech
Harry’ego łaskocze skórę jego głowy. Miał teraz włosy, po prostu było
ich o wiele mniej i były cieńsze i jaśniejsze niż kiedyś. I zajmie
trochę czasu zanim dokładnie pokryją jego głowę. Dłonie Harry’ego
delikatnie głaskały je, zawijając kilka kosmyków na palcach. - Nadal
jesteś piękny. - Harry powiedział.
Louis nie odpowiedział nic, po
prostu bardziej wtulił się w klatkę piersiową Harry’ego. Chłopak patrzył
przez pewien czas na jego włosy, zanim Louis nie założył z powrotem
swojej czapki, patrząc na Harry’ego niepewnie.
- Teraz, kiedy mi
wszystko wyjaśniłeś i całkowicie to rozumiem, co to dla nas znaczy? W
ogóle lubisz mnie jeszcze po tym, jak byłem takim egoistycznym idiotą?
-
Oczywiście, że cię lubię. To tak samo moja wina jak i twoja. Ale Harry,
nie odbierz tego źle, ale jeśli będę teraz nad tym myślał mogę znowu
wybuchnąć płaczem. Nie jestem teraz w stanie rozmawiać na głębsze tematy
o uczuciach. Musimy o tym porozmawiać, ale… możemy zrobić to kiedy
indziej?
- Oczywiście, tak pewnie. Dam ci swój numer, napisz do mnie kiedy będziesz gotowy. - Harry odpowiedział natychmiastowo.
Louis
podał mu swój telefon i Harry szybko wpisał swoje imię wraz z numerem,
zanim nie zrobił sobie zdjęcia, by ustawić je w ID dzwoniącego.
~*~
Niall
wrócił do domu niedługo po tym jak Harry wyszedł i Louis szybko
opowiedział mu o tym co się wydarzyło. Niall został powiadomiony, że nic
nie poszło źle, co skomentował tym, że mówił mu, że wszystko będzie
dobrze.
Louis zapytał go o jego zdanie, co powinien zrobić, czy
zacząć rozmawiać z Harrym i Niall zagryzł wargi zamyślony.- Cóż, nie
chcesz tego odkładać, tak?
Louis pokręcił głową. - Pracuję jutro jakby co. - poinformował Nialla.
- To i tak byłoby za wcześnie. Napisz do niego w niedzielę i zobacz co powie. Prawdopodobnie jest tak samo zdenerwowany jak ty.
~*~
Podczas
swojej zmiany w sobotę, myśli Louisa były rozproszone. Źle zanotował
zamówienia dwóch klientów i rozlał filiżankę kawy. Na jego szczęście,
jego szefowej Mary nie było, bo na pewno by się jej naraził, co musiałby
w jakiś sposób załagodzić, a nie miał teraz do tego głowy. Cieszył się
również z tego, że miał zmianę z Ashtonem, a nie Eleanor lub Carą, które
by na niego doniosły. Ashton tylko śmiał się z niego i pomógł mu
posprzątać bałagan. Harry nie pojawił się, prawdopodobnie chcąc dać mu
trochę przestrzeni.
~*~
W niedzielę, Louis powstrzymał się do
dwunastej, zanim w ogóle ułożył jakąś wiadomość do Harry’ego, nie chcąc
wyjść na nadgorliwego. Poza tym Harry jest gwiazdą, na pewno ma napięty
harmonogram.
Louis ułożył trzy różne wiadomości, zanim był
usatysfakcjonowany. Dał ją nawet Niallowi do przeczytania, mimo że oboje
byli równie źli z angielskiego, ale Harry prawdopodobnie nie będzie
przejmował się gównianą wymową i gramatyką. Znając Harry’ego będzie w
niebie, że Louis w ogóle się z nim skontaktował, nie zważając na to, co
by mu napisał. Na końcu zdecydował się dodać coś prostego.
Do: Hazz
Myślę że jestem gotowy by porozmawiać przepraszam za zawracanie ci głowy…x
Zastanawiał
się nad dodaniem buziaka na końcu, Niall powiedział, żeby dopisał i na
końcu pomyślał, czemu nie? Zdziwił się, kiedy Harry odpisał w mniej niż
minutę.
Od: Hazz
Jest w porządku Lou. Jeśli jesteś pewny, mogę być u ciebie za pół godziny? xx
Louis wystukał zwykłe ‘okey, w porządku’ w odpowiedzi.
- Niall! - krzyknął w kierunku kuchni, gdzie udał się blondwłosy chłopak. Niall pojawił się z paczką orzeszków w ręce. - Co?
- Harry niedługo będzie. W porządku?
- Oczywiście, chcesz żebym zniknął? Poszedł do Zayna i Liama czy coś?
- Nie musisz. Po prostu zostań u siebie w pokoju czy coś.
- Okej. Nadal myślę, że to dziwne, iż zachowujesz się tak normalnie wokół celebryty.
- To tylko Harry, Niall.
- Nadal dziwne.
~*~
Jak Harry obiecał, pukał do drzwi pół godziny później i tym razem Louis zawołał, by chłopak wszedł sam.
Harry
pojawił się w drzwiach do salonu, patrząc pomiędzy sofą na której
siedział Louis i drugą sofą, na której leżał rozłożony Niall. W końcu
zdecydował się usiąść obok Louisa, nadal zachowując odstęp. Harry kiwnął
do Nialla i Irlandczyk skinął wesoło.
- Przepraszam za bycie chujem
ostatnim razem, kiedy się spotkaliśmy. - Harry przeprosił cicho, a
Niall tylko szeroko się uśmiechnął.
- Wszyscy mamy prawo być czasem
chujem. Mieszkam z Louisem od roku, rozumiem cię. - Niall powiedział mu,
otrzymując gniewne spojrzenie od Louisa. - Tak czy inaczej idę do
swojego pokoju, dam wam chwilę prywatności. - mrugnął okiem i Louis
pokazał mu środkowy palec.
Harry spojrzał rozbawiony, ale kiedy w
pokoju został tylko on i Louis, jego nerwy powróciły. - Więc, musimy
pogadać? - zapytał niepewnie.
Louis westchnął. - Ta. Spójrz, nadal czuję to co czułem kiedyś. Chcę być w związku z tobą, naprawdę.
- Ale? - Harry zapytał smutno, przeczuwając, że było tu więcej do powiedzenia.
-
Nie wiem czy to by w ogóle wypaliło. Jest prawdopodobieństwo, że
mógłbym znowu zachorować. I nie wiem, czy tym razem dałbym sobie radę
bez twojego wsparcia. Ponieważ mógłbyś być wtedy w trasie, albo
gdziekolwiek daleko, robiąc cokolwiek robisz. Nie wiem czy byłbyś w
stanie być tutaj dla mnie. To nie twoja wina, taka jest natura twojej
kariery tak sądzę. I to nie jest miłe dla ludzi wokół mnie, kiedy jestem
chory. To mogłoby być dla ciebie dziwne.
- Dalibyśmy radę przez to
przejść Louis. Chcę dać nam szansę. Mam kilka miesięcy przerwy, zanim
zacznę nagrywać nowy album i przez większość tego czasu będę w Londynie,
więc mógłbym tu często przyjeżdżać, albo ty przyjeżdżałbyś do mnie. Nie
będę teraz w trasie przez pewien czas, a nawet jeśli bym był, znajdę
dla ciebie czas Lou, obiecuję. Jeśli zachowujesz ponownie, odwołam
występy. Nie obchodzi mnie co powie management. Jesteś ważniejszy niż
to.
- To nie tylko to Haz. Nawet nie ujawniłeś się jako gej czy
biseksualista czy czymkolwiek jesteś, tak? - Louis zapytał
okskarżycielsko.
- Jestem panseksualny właściwie. I nie, management
powiedział, że to nie jest najlepszy pomysł. Ale mogę z nimi
porozmawiać, cokolwiek zechcesz. Kiedy wyjdzie mój nowy album, mam wiele
wywiadów. Jeśli damy sobie szansę i wszystko będzie dobrze, w co
wierzę, że będzie, ujawnię się i powiem, że jesteś moim chłopakiem. Mimo
że nie chcę by ludzie wysyłali ci słowa nienawiści. - Harry rozwodził
się.
- Okej, w porządku. - Louis uśmiechnął się do niego szczerze. -
Głupio by było nie dać temu szansy, więc tak. Jeśli chcesz mnie, będę
twoim chłopakiem.
- Bardzo chcę.
Harry pochylił się i pocałował go
i to było ich ponownym pierwszym pocałunkiem. Z wyjątkiem, że tym
razem, nie stali w rogu otoczeni przez ludzi na przyjęciu urodzinowym
Louisa. Byli tylko oni. Pocałunek był słodki i delikatny. Ręce Harry’ego
znalazły talię Louisa, a Louis owinął swoje wokół szyi Harry’ego.
~*~
Niall
wyszedł, więc Harry był w ich mieszkaniu, siedząc na biurku Louisa,
starając się i ostatecznie poddając w napisaniu piosenki.
- Nienawidzę tej części z pisaniem. - narzekał.
- Więc chodź tutaj i pocałuj mnie. - Louis zawołał ze swojego miejsca na łóżku.
- To brzmi jak całkiem dobry pomysł. - Harry odpowiedział.
Dołączył
do Louisa na łóżku i wciągnął go na siebie, łącząc ich usta razem.
Niedługo potem, pocałunek stał się bardziej gorący i Louis zaczął
odpinać koszulę Harry’ego, ściągając ją z jego ramion. Harry zdjął
koszulkę Louisa i jego ręce powędrowały w dół, bawiąc się gumką jego
dresów.
- Jesteś pewien, że tego chcesz? - Harry zapytał, wiedząc, że to pierwszy raz Louisa.
- Tak. - wyszeptał w jego usta, odpinając jeansy Harry’ego by to udowodnić.
Harry ściągnął dresy Louisa i uniósł swoje biodra, a Lou pozbył się jego spodni wraz z bokserkami.
Harry
zmienił ich pozycje i upadł pomiędzy nogami Louisa, drażniąc go przez
cienki materiał bokserek i mocząc go, kiedy lizał i ssał. Louis był już w
połowie twardy i czuł jak twardnieje bardziej pod wpływem dotyku,
tarcie sprawiało ból.
Jęknął pod Harrym, walcząc by utrzymać swoje
biodra nieruchomo. Wielkie dłonie Harry’ego delikatnie poruszały się w
górę i w dół po jego udach, pieszcząc je łagodnie zanim wsunął ręce w
jego bokserki, kreśląc wzorki na delikatnej skórze bioder Louisa.
Chłopak wypuścił drżące westchnienie, kiedy Harry bawił się gumką
bokserek zanim zdjął je. Kutas Louisa leżał twardy i ciężki na jego
brzuchu, kiedy został uwolniony.
Harry sięgnął po lubrykant i
prezerwatywy, które Louis kupił na wszelki wypadek (zawsze warto być
przygotowanym) z szafki nocnej. Harry wycisnął lubrykant na dwa palce,
trącając wejście Louisa i patrząc mu w oczy, kiedy wsunął pierwszy
palec. Louis przygryzł swoją wargę; czuł się dziwnie, ale dobrze
dziwnie, kiedy wkrótce przyzwyczaił się do tego. Harry wsunął drugi
palec bez zawahania, skręcając je i wywołując drżenie u Louisa.
Louis
czuł ciepło skręcające się w jego brzuchu i Harry wydawał się być w tym
samym stanie, szybko wyciągając swoje palce i wycierając je o
prześcieradło. Złapał prezerwatywę i założył ją na swojego pulsującego
członka, ponownie wyciskając lubrykant.
Z miłością przejechał dłonią
po policzku Louisa, delikatnie ściągając jego czapkę i całując go w
czoło. Całował jego szczękę zanim nie dotarł do ust, przygryzając
delikatnie dolną wargę, aż poczuł jak czubek penisa Harry’ego naciska na
jego wejście. Jęknął w usta Harry’ego i chłopak wszedł w niego powoli i
ostrożnie.
Louis zamknął oczy, czując jak powoli zbliża się do końca
przez uczucie wypełniającego go Harry’ego. Harry poczekał chwilę zanim
się poruszył, upewniając się by pchnięcia były wolne i pewne, chciał być
delikatny dla Louisa. Instynktownie czuł, że musi się nim opiekować,
mimo że to Louis był starszy. Nie chciał w żaden sposób go skrzywdzić.
Przyspieszał
stopniowo, nie chcąc gwałtownie zmieniać tempa. Harry składał liczne
pocałunki na ustach Louisa i przeczesywał jego jedwabiste włosy jedną
ręką. Paznokcie Louisa drapały plecy Harry’ego, oddychając płytko.
Harry
pchnął mocno, słysząc jak Louis przeklnął, kiedy uderzył w jego
prostatę i czując jak trzęsie się pod nim. Louis przycisnął swoje wargi
do szyi Harry’ego ssąc malinkę, kiedy pchnięcia chłopaka stały się
niechlujne, gdy kontynuował pod tym samym kątem, uderzając w prostatę
Louisa.
Ciepło zebrało się w brzuchu Louisa, palce u stóp zacisnęły i
zobaczył białe plamki pod powiekami kiedy doszedł pomiędzy ich klatkami
piersiowymi a lepka ciecz pokryła ich brzuchy. Harry pchnął jeszcze
kilka razy, zanim również doszedł.
Louis przytulił się do Harry’ego,
nie przejmując się tym, że powinni się wyczyścić, mimo iż wiedział, że
rano będzie duży bałagan. Harry przysunął go bliżej siebie, głaszcząc
jego głowę, zanim nie poczuł się śpiący.
~*~
Louis i Harry są
razem prawie sześć miesięcy. Harry napisał i wydał drugi album, Louis
kupił go oraz wiele innych rzeczy wspierając swojego chłopaka. Harry
uważał to za zabawne, ale też trochę niepokojące, kiedy wracał do domu i
znajdywał swojego chłopaka siedzącego na kanapie w koszulce z
nadrukowaną jego twarzą.
Dzisiaj był pierwszy wywiad Harry’ego promujący jego nową płytę. Zawarł umowę z managementem, by mógł ujawnić się publicznie.
Niechętnie
zgodził się nazwać Louisa swoim chłopakiem, mimo że bardzo chciał to
zrobić. Harry martwił się jak Louis przyjmie nienawiść od zazdrosnych
fanek. Jednak Louis był uparty, twierdząc że chce, by ludzie wiedzieli,
że Harry jest jego. Harry na początku był nieugięty, ale Louis dużo z
nim rozmawiał, wiedział że uda mu się go przekonać.
Louis przyszedł z nim do studia, by osobiście zobaczyć jak Harry mówi że jest jego.
Harry
był tam od jakichś piętnastu minut, dziennikarka mówiła o błahych
rzeczach jak jego nowy album, nieznaczna zmiana w gatunku, o tym co
myślą fani, kiedy planuje nowy teledysk, o nadchodzącej książce. Harry
odpowiedział na wszystko ze szczegółami, mówiąc trochę dłużej niż to
konieczne, dlatego że mówił trochę zbyt wolno (oczywiście, Louis uważał,
że tempo w jakim mówi jest zachwycające).
Kiedy dziennikarka dostała
takie polecenie, szybko przeszła do pytań o życie miłosne Harry’ego.
Była poinformowana, że ten wywiad jest pierwszym, w którym Harry przyzna
się do swojej seksualności i była tym podekscytowana.
- Więc, czy masz wyjątkową damę w swoim życiu Harry?
- Cóż, nie wyjątkowa damę, ale jeśli zastanawiasz się czy jestem singlem to nie, jestem w szczęśliwym związku.
- Więc, to co powiedziałeś, jesteś w związku z chłopakiem?
Harry
pozostał spokojny, kiedy odpowiadał. - Tak, umawiam się z facetem. Znam
go od lat i jest najdzielniejszą i najfantastyczniejszą osobą jaką
znam. Bardzo go kocham i mam nadzieję, że on o tym wie. Jestem
szczęściarzem będąc z nim.
- Znamy go?
- Nie, nie jest celebrytą. Ma na imię Louis i właściwie jest tutaj, oglądając mnie w studio.
- Przyprowadź go więc! Jeśli to w porządku dla was obydwu oczywiście.
Harry
podziwiał jej śmiałość. Wymienił spojrzenia z Louisem, który wyglądał
na zmartwionego, ale mimo wszystko szedł w ich stronę. Podświadomie
naciągnął swoją beanie bardziej na czoło i wygładził ubrania.
Harry
wyciągnął rękę i Louis złapał ją, kiedy dołączył do niego na krześle.
Nie było tam zbyt dużo miejsca, dlatego usiadł na jego kolanach, nie
przejmując się tym, że byli w telewizji.
- Cóż Harry, widzę że jesteście podobni, jeżeli chodzi o wygląd.
Obydwaj
chłopcy zarumienili się na jej komplement. - Nie chodzi tylko o wygląd.
Uważam, że ludzie nie doceniają osobowości Harry’ego. - Louis
wymamrotał, zdenerwowany mówieniem w telewizji po raz pierwszy.
Harry
skomentował, komplementując Louisa w odpowiedzi i dziennikarka zadała
im obu jeszcze kilka pytań, zanim Louis wrócił na backstage, więc Harry
mógł kontynuować wywiad. Słyszał, że chłopak powiedział coś ckliwego
dziennikarce o tym jak bardzo kocha Louisa i uśmiechnął się. Harry i on
wrócili do takiego stanu jak kiedyś i nie było więcej tajemnic. Pomimo
bycia zajętym, Harry poświęcał mu bardzo dużo czasu i był oddanym
chłopakiem.
~*~
Kiedy wywiad był nagrany, Louis oglądał go
kilka razy, zaniepokojony każdym szczegółem. Jednak odetchnął z ulgą bo
oboje, on i Harry wyglądali dobrze i w jego opinii wyszli na słodką,
zakochaną parę.
Kilka dni później, wszystkie tabloidy i magazyny były
pełne historii o nich, zdjęć z wywiadu i analiz ich związku. Oczywiście
dużo osób było w szoku, że Harry nie jest hetero, jak każdy zakładał,
ale nie było zbyt wiele homofobii skierowanej w ich stronę.
Większość
ludzi stwierdziła, że są cudni i Louis zauważył, że liczba jego
followersów gwałtownie wzrosła. Harry pokazał mu niektóre fanpage
poświęcone wyłącznie Louisowi, albo im obojgu jako parze, które obydwoje
podziwiali.
Louis nadal chodził na regularne badania i na tą chwilę,
nie było żadnych objawów nawrotu choroby. Nie powiedział publicznie, że
ma raka. On i Harry chcieli zachować pewne sprawy tylko dla siebie.
Harry nie traktował go inaczej z powodu choroby, mimo że upewniał się,
że dba o niego wystarczająco. To była jedna z rzeczy jakie Louis w nim
kochał: nie patrzył na Louisa inaczej, tylko dlatego że jest chory.
Niektórzy ludzie byli niepewni jak się zachowywać: kiedy widzą go, widzą
tylko chorobę i traktują go w oparciu o nią. Nawet Liam, Zayn i Niall i
jego rodzina obchodzą się z nim czasem jak z dzieckiem. Ale nie Harry.
On traktuje go tak jak zawsze, dając mu do zrozumienia, że jest tu by
się nim opiekować kiedy zajdzie taka potrzeba, ale również dając mu
niezależność. Nie boi się zaczynać z nim walk czy być trochę szorstkim.
Nie traktuje Louisa tak jakby miał się zaraz złamać i nie traktuje go z
większą ostrożnością, co Louis docenia bardziej niż Harry jest tego
świadom.
Jego mama, Liam, Zayn, Niall i reszta jego znajomych była
bardzo szczęśliwa z nowej pary, mimo że Niall narzeka ‘nigdy więcej nie
waż się spać w moim domu’.
Harry przełożył swoją trasę tak, by mógł
spędzać czas z Louisem i chodzić z nim na regularne randki. Louis był
obecny na wielu galach razem z Harrym i nie mógłby być bardziej dumny
niż wtedy, kiedy Harry wygrywa większość kategorii do których jest
nominowany.
Ostatecznie, życie Louisa nie płynie tak łatwo jak
przypuszczał. Nie planował chorować na raka czy nie rozmawiać z Harrym
przez prawie dwa lata. Nie przypuszczał, że Harry będzie tak sławny, jak
jest w tej chwili, czy że stanie się sławnym w jego towarzystwie. Ale
tylko dlatego, że nie spodziewał się tego, zakładał, ze byłoby o wiele
łatwiej niż teraz, nie uważając teraźniejszości za złą rzecz. Jest
naprawdę idealnie, jeśli go zapytasz.
* straight - znaczy prosty, ale też heteroseksualny
______________________________________________________________________________
Więc, dzisiaj mija rok odkąd opublikowałam swoje pierwsze tłumaczenie. Chciałam podziękować każdemu, kto czytał i czyta. Jesteście wspaniali.
Dziękuje za każdy komentarz i miłe słowa. To naprawdę dużo
dla mnie znaczy i szczerze, bardzo poprawia humor :) Jeszcze raz bardzo bardzo dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz