DOSTĘPNE RÓWNIEŻ NA >TUMBLR<

TŁUMACZENIE 'PEOPLE HELP THE PEOPLE' TUTAJ

TŁUMACZENIE 'TO BE(LIEVE) IN LOVE' TUTAJ

sobota, 20 kwietnia 2013

Baltimore

Tytuł: Baltimore
Pairing: Larry
Oryginał: http://darkmachinemusings.tumblr.com/
Zgoda od autorki: Jest :)
Notka od tłumaczki: Przedstawiam Wam kolejne tłumaczenie. Nie było mnie tu dość długo, ale teraz postaram się częściej coś dodawać :)

Komentujcie, klikajcie w reakcje, polecajcie, będzie mi naprawdę miło :)



So let’s get carried away
Not lose ourselves in the fight
Let’s show the world we were right
That we can make it through
And I may be leading the way
But you will always be my light
And I will always love you


Kiedy wyglądał przez okno ponad miasto, które nadal było pełne życia z jasnymi światłami i ludźmi poruszającymi się z jednego miejsca do drugiego, Harry nie mógł nic zrobić tylko ominąć fakt, że tutaj nie mógł oglądać gwiazd. Jasne, to był Nowy Jork i on nigdy nie odbierał życia tak jakby było mu nadane, ale dzisiaj była jedna z tych nocy, gdzie potrzebował wyjść na zewnątrz i odetchnąć. Popatrzył w górę na nocne niebo i zobaczył miliony migających gwiazd świecących prosto na niego i po prostu pozwolił wszystkiemu opaść. Temu, że on i czterech innych ludzi byli najbliżej zagrania wyprzedanego koncertu w najbardziej znanym miejscu na świecie. Wiedział, że powinien być szczęśliwy. Cholera, on był szczęśliwy. Był jednym z najszczęśliwszych chłopaków na tej planecie i wiedział o tym. Więc dlaczego nie śmiał się i nie uśmiechał się tym uśmiechem, który sprawia, że jego policzki płoną?

Tak, dlatego, że był w tym hotelowym pokoju i nie dzielił go z ludźmi, z którymi chciał najbardziej. W iPadzie nadal grała muzyka, głośno wypełniając ciszę, która poniekąd zastygła w pustym pokoju. Jego nefrytowe spojrzenie zatrzymało się na niebie, kontrolując czarną przestrzeń, jakby próbował dokładnie określić odcień fioletowych świateł miasta. Kiedy dźwięk pianina wydobył się z głośników, zamknął ciasno swoje oczy, obserwując jak gwiazdy tańczą wokoło w jego umyśle. Przynajmniej mógł je zobaczyć tańczące w taki sposób. Wziął głęboki, uspokajający oddech, zacisnął dłonie w pięść, próbując wyrzucić dziwne uczucie, które splotło go z uczuciem kogoś, kto był dla niego obcy.

To trwało naprawdę długo. Wiedział do czego to prowadzi. Historie zaczęły się by wypuścić je do społeczeństwa na chwilę, teraz. I wiedział, ze pewnego dnia będzie musiał udawać. Ale to nie sprawiało, że łatwiej było mu owinąć swoją dłoń wokół jej, podczas gdy dłoń, którą naprawdę chciał trzymać była kilka stóp dalej. Stworzyli swój wizerunek na imprezie, kiedy po prostu powiedzieli, że mogliby. Ale nie zostali długo, szybko wykradli się i poszli w odrębne kierunki. Oczywiście dla niego nie wynieśli się wystarczająco szybko, aby ominąć błysk bólu, który migał w jasnych niebieskich oczach, które tak bardzo kochał.
Nagłe pukanie do drzwi zakłóciło jego myśli, zmuszając jego oczy do otworzenia się. Spojrzał na zegar, jego brwi zmarszczyły się kiedy zobaczył, że było dopiero w pół do pierwszej. Nie oczekiwał nikogo, szczególnie żadnego z chłopców. Impreza zaczęła się kilka godzin wcześniej i wiedział lepiej niż ktokolwiek, że nie zakończyliby jej teraz. Kiedy postanowił po prostu zostawić to i udawać, że śpi, pukanie zabrzmiało ponownie, bardziej ponaglająco i natarczywie. Z ostatnim spojrzeniem na miasto, odwrócił się od ogromnego okna, wyłączył muzykę i pokierował się prosto do drzwi. Szybko przekręcił zamek w drzwiach i otworzył je. Powietrze uderzyło w niego kiedy coś lub raczej ktoś mknął do niego, owijając swoje ramiona wokół jego talii i zatapiając twarz w jego klatce piersiowej. Spojrzał w dół i zobaczył czubek brązowych, pierzastych włosów, które tak bardzo kochał.

- Myślę, że mógł wypić trochę za dużo. - głęboki głos Paula zwrócił uwagę Harry'ego na menadżera, który stał w korytarzu z Liamem i jego lodowatym spojrzeniem. Wysoki chichot wydobył się z ust brązowookiego chłopaka, jakby Paul powiedział najlepszy żart kiedykolwiek.

- Nie głupku, on jest Robinem, Robin nie może wypić za dużo - powiedział, licząc się z tym faktem, kiedy poklepał ramię wyższego mężczyzny.

- Racja, ty jesteś Batmanem. - Louis powiedział głośno z twarzą nadal przyciśniętą do koszulki Harry'ego. Ciepło oddechu starszego chłopaka ogrzewało miejsce tuż nad jego sercem i Harry poczuł jak jego policzki oblewają się rumieńcem.

- Właściwie, sądzę, że oni obydwoje wypili za dużo. - sprostował Paul, wskazując głową na Liama, kiedy złapał go zanim mógł opuścić korytarz bez niego. - Masz go? - zapytał, kiwając głową do chłopca, który tłoczył się blisko niego.

- Oczywiście Paul. - zachichotał, patrząc na niego gniewnie. - To nie jest pierwszy raz, kiedy muszę położyć go do łóżka. - dodał, tym razem głośniej kiedy spojrzał na Louisa. Starszy mężczyzna odchrząknął głośno w podziękowaniu, zanim pogonił Liama do pokoju na końcu korytarza.
- Dalej Batmanie. - Harry usłyszał Paula kiedy szli korytarzem. - Nawet superbohaterowie nie mogą uciec od nieuniknionego kaca.

Śmiejąc się do siebie, Harry zamknął drzwi, uważajac by nie potrącić chłopca nadal owiniętego wokół niego.

- Tęskniłem za Tobą, Haz. - było wszystkim co powiedział Louis, nie siląc się na spojrzenie czy ruch, tylko ściskając jego tors ciaśniej.

- Ja też za tobą tęskniłem kochanie. - odpowiedział, przyciskając swoją twarz do włosów Louisa i wdychając jego zapach. Woń jego wody kolońskiej była zmieszana z zapachem alkoholu i papierosów. Na kimś innym rezultatem byłby przyjemny, długi prysznic, ale na Louisie, cóż pachniało to jak noc, która wciągnęła go w kłopoty.  - Ale śmierdzisz jak butelka tequili. - zaśmiał się, kiedy oderwał się od niego.

- Shhh. - starszy chłopak uciszył go, niewyraźnie podchodząc do Harry'ego ponownie i zataczając się nieznacznie. Podparł się na ścianie, kiedy młodszy chłopak złapał jego rękę. - Tequila sprawia, że twoje ubrania opadają w dół. - powiedział radośnie, uśmiechając się do niego.

- Nie dziś, kochanie. Dziś tequila myje twoje zęby i zanosi do łóżka.

- Podoba mi się. - Louis mówił niewyraźnie, jego brwi tańczyły znacząco, kiedy spojrzał na kędzierzawego chłopca z pijackim pożądaniem. Nawet nie siląc się na odpowiedź, Harry zaprowadził Louisa do łazienki, gdzie podniósł go i posadził na stole. Kiedy szukał jasno niebieskiej szczoteczki do zębów, poczuł palce zaczynające pociągać jego loki.

 - Nie lubisz mnie już? - Louis zapytał dziecięcym głosem kiedy kontynuował zabawę jego włosami. Serce Harry'ego zacisnęło się kiedy odwrócił swoja uwagę od szczoteczki do zębów do niebieskookiego chłopaka siedzącego obok niego obserwując go w skupieniu. Kiedy złapali swoje spojrzenia, temperatura w pokoju zaczęła rosnąć, elektryczna iskra eksplodowała pomiędzy nimi. Louis ponownie otworzył swoje usta, kiedy chciał powtórzyć pytanie, które sprawiło że poczuł się tak jakby ktoś uderzył go w klatkę piersiową.

- Hazza, czy ty... - nie dokończył, ponieważ Harry złączył ich usta razem, ignorując fakt, że nadal ściskał szczoteczkę do zębów w swojej dłoni. Poruszył się w stronę Louisa, zahaczył palcem o szlufkę w jego dżinsach, przyciągając go bliżej, kiedy pogłębiał pocałunek. Wszystko czego mógł spróbować to ostry posmak alkoholu, który nadal trzymał się oddechu Louisa, kiedy ssał jego dolną wargę i gryzł ją delikatnie. Zawsze uwielbiał małe kwilenie, które było tym wywołane, a w tym pijackim stanie brzmiało to wręcz nieprzyzwoicie, podczas gdy palce Louisa wplątały się w jego loki przyciągając go niemożliwie bliżej. Pocałunek stał się szalony, Harry próbował przekazać nim wszystko co czuł, wiedząc że słowa nigdy nie zrobiły tego sprawiedliwie. Wkrótce świat zaczął wirować, kiedy odsunął się i oparł swoje czoło o czoło pijanego chłopaka, który protestował.

- Umyjesz teraz swoje zęby? - zapytał z uśmiechem, kiedy jego oczy rozszerzyły się, dosyć spektakularnie naśladując szczeniaka. Wzdychając, Louis z rezygnacją odszukał dłonią szczoteczkę do zębów. - Grzeczny chłopiec. - Harry zaśmiał się, otwierając tubkę z pastą do zębów i wyciskając odrobinę na szczoteczkę zanim oddał ją Louisowi.

- Tylko dlatego, że jesteś dobry w całowaniu Styles. - wymamrotał z pianą w ustach. Mrugając figlarnie, Harry poczekał aż Louis skończy szczotkować swoje zęby, co zdawało się być znacznie dłuższe niż zazwyczaj, ponieważ robił to cholernie wolno.

- Wystarczająco dobrze? - Louis zapytał, pokazując swoje zęby.

- Znacznie lepiej. A teraz do łóżka, kochanie. - Harry pomógł mu zeskoczyć z kontuaru i odprowadził go przez ciemny pokój prosto do łóżka. Odgarnął nakrycie, pozwolił Louisowi upaść na łóżko zanim nie przykrył go ponownie. Ziewnął głośno, zakopał się głębiej pod kołdrą, jego oczy opadły kiedy otoczyło go ciepło łóżka. - Dobranoc Lou. - Harry wyszeptał całując go czule w policzek. Odwrócił się by wyjść, niepewny co powinien dokładnie zrobić. Poczuł palce dotykające lekko jego skóry.

- Nie idź. - głos Louisa był cichy, kiedy po omacku szukał dłoni Harry'ego, zamiast tego znajdując swoją nogę. - Proszę zostań.

Harry westchnął nisko, zabrał dłoń ze swojego biodra, głaskał spód dłoni Louisa, zanim złożył delikatny pocałunek na jego knykciach.

- Chciałbym kochanie, zaufaj mi, chciałbym. Ale nie mogę. - wyszeptał, nie pomijając dreszczu, który przebiegł przez ciało nietrzeźwego chłopaka, jakby słowa wystraszyły skórę jego dłoni.
- Możesz. - odpowiedział, oczy nadal miał zamknięte, połowę twarzy nadal schowaną w pluszowej hotelowej poduszce. - Proszę?

Może gdyby jego głos nie załamał się, Harry byłby zdolny powiedzieć nie. (Co było kłamstwem oczywiście. Nigdy nie mógłby odmówić Louisowi czegokolwiek.) Z szybkim sprawdzeniem czasu, opuścił dłoń swojego chłopaka, zanim nie podszedł do krawędzi łóżka i odciągnął kołdrę wślizgując się pod nią.

- Chyba mogę zostać na krótką chwilę. - wyszeptał w skórę poniżej ucha Louisa. Kiedy opiekuńczo owinął swoje ramiona wokół mniejszego chłopca, poczuł ciepło płynące przez jego żyły, podczas gdy ich ciała złączyły się razem. To było tam, gdzie powinien być przez całą noc.

- Dobrze. - usłyszał cichą odpowiedź i Harry mógł przysiąc, że usłyszał jak Louis uśmiecha się zwycięsko, kiedy ułożył się wygodnie na prześcieradle. Kiedy leżeli tam w ciemnym pokoju, z dźwiękiem ich oddechów w tle, młodszy chłopak trącił nosem zagłębienie szyi Louisa, rozkoszując się uczuciem ciepłej skóry na swoim policzku. Palce sunęły przez skórę jego ręki, szukając dłoni Louisa, w końcu ją znajdując. Uśmiech pojawił się w kąciku jego ust na ten dotyk, którego pragnął odkąd opuścili salę. Być może nie powinni zachowywać się tak w miejscu publicznym, ale on z chęcią mógłby poświęcić zewnętrzny świat, aby zostać w tej pozycji na zawsze.

- Kocham Cię. - usłyszał jak Louis mamrocze w ciemności, powodujac że jego serce ponownie się ścisnęło.
- A ja zawsze będę Cię kochać. - powiedział głosem ciężkim od prawdy. Nigdy w swoim życiu nie powiedział czegoś bardziej znaczącego niż to. Mocniej ścisnęli swoje dłonie, leżeli tam razem, serca biły wspólnym rytmem.

Czas mijał powoli, poczuł że oddech niebieskookiego chłopaka wyrównał się, coraz głębiej zapadał w sen. Uścisk na jego dłoni rozluźnił się i w końcu poczuł  jak Louis puścił ją i dla wygody położył pod podbródkiem. Tak delikatnie jak było to możliwe, aby go nie poruszyć, Harry odsunął się od śpiącego chłopca wyślizgując się spod kołdry. Spojrzał na budzik i poczuł jak jego żołądek podjeżdża do góry, kiedy uświadomił sobie, że nadszedł czas aby opuścić łóżko. Wolno zszedł z niego, uśmiechając się czule, spoglądając na chłopaka leżącego przed nim. Nie będzie czuł się miło po przebudzeniu, Harry był tego pewny, ale teraz wyglądał tak spokojnie i młodo. Widać było, że niesie wielki ciężar na swoich ramionach, ale uczucie to uciekało z resztą świata kiedy spał, opuszczając Louisa. Harry pamiętał ich spotkanie sprzed dwóch lat w łazience w X Factorze. Jak dotąd minęło dużo czasu i nie pomyślał o nikim innym, że wolałby spędzić z nim resztę życia niż z chłopcem leżącym przed nim. Może nie zawsze było to najlepsze, może czasami wyglądało na zbyt wiele, ale chwile jak ta noc, kiedy realizowali swoje sny o byciu razem, sprawiały, że było to tego warte. Sprawiali, że wszystko co mieli było tego warte.

Z tą myślą w głowie, delikatnie odgarnął grzywkę z czoła Louisa i pochylił się by złożyć na nim pocałunek.

- Śpij dobrze, Boo. - wyszeptał. - Teraz jest moja kolej by Cię chronić.

4 komentarze:

  1. Właściwie to robiłam porządki w zakładkach i przyznam się szczerze, nie spodziewałam się znaleźć tutaj niczego nowego. Szok na mojej twarzy był jednak wymowny. Podobają mi się teksty, które wybierasz do tłumaczenia. Takie ciepłe, pełne uczuć, właściwie są takie, jakie najbardziej lubię. Jednakże w jednym z fragmentów za dużo użyłaś słowo " łózko". Wiem, że w angielskim nie zwraca się uwagi na powtórzenia, ale w naszym ojczystym języku bardzo. Niektóre zdania brzmiały jak dla mnie aż nazbyt zawile( chyba że juz jestem wypruta z sił po szkole, to też możliwe) i ciężko mi się je czytało. Mam na myśli początek. Reszta jak najbardziej w porządku. Mam nadzieję, że częściej będzie się cokolwiek pojawiało i liczę, że będzie to Larry. ;) Może nie bardzo ten komentarz jest przydatny, ale nie wiem, co mogę napisać. Fabuła nie jest zbyt rozbudowana, czyli dokładnie tak, jak powinno być w shocie. Zauważyłam, że nie masz jakiś większych problemów z interpunkcją w porównaniu do mnie. ;) Myślałaś kiedyś o tłumaczeniu czegoś dłuższego? Pozdrawiam Cię gorąco. xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałam się nad tłumaczeniem dłuższego fica, ale doszłam do wniosku, że raczej nie dałabym rady ;) Cieszę się, że Ci się podobało :)

      Usuń
  2. Heeejo chcę ci tylko powiedzieć że tłumaczenie idzie ci świetnie, te shoty mają w sobie coś wyjątkowego, tą magię która sprawia że są tak realistyczne. Wiele osób w swoich tłumaczeniach nie potrafi odwzorcować tej magii ci jednak wychodzi to niesamowicie, chcę ci tylko życzyć powodzenia w dalszych tłumaczeniach i poprosić, jeśli oczywiście mogę o informowanie kiedy pojawi się coś nowego na http://winchesterowaaa.tumblr.com/ bo nie mam niestety konta na google. Z góry dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Nie ma sprawy, gdy tylko coś się pojawi dam ci znać ;)

      Usuń